- Słyszałem to niedawno, ale ja bym się jednak tak nie rozpędzał. Na pewno gramy w tej chwili bardzo dobry tenis, wygraliśmy na +ziemi+ dwa duże i mocno obsadzone turnieje. Jednak Wielki Szlem to o wiele poważniejsze wyzwanie, choć prawdopodobnie będziemy rozstawieni w drabince z czwórką - powiedział Fyrstenberg przed rozpoczynającą się w niedzielę imprezą. - Ważne jest, żebyśmy w Paryżu mieli dobre losowanie na pierwsze dwie rundy. Tam zawsze się trochę męczymy na początku, ale później już idzie lepiej. Na pewno złe losowanie to na otwarcie regularnie grający francuski debel, który będzie miał za sobą miejscowych kibiców. Tak było przed rokiem, gdy trafiliśmy na Juliena Benneteau i Nicolasa Mahuta. Innymi słowy, jeśli przejdziemy dwie rundy to stać nas na naprawdę dobry wynik, lepszy od ubiegłorocznego ćwierćfinału - dodał. W kwietniu polski debel wygrał turniej rangi ATP World Tour 500 na typowych kortach ziemnych w Barcelonie. W maju triumfował w większej imprezie zaliczanej do ATP Masters 1000 na eksperymentalnej niebieskiej mączce w Madrycie. - W Barcelonie korty były bardzo wolne, ale cudem przepchana pierwsza runda dodała nam pewności siebie i w kolejnych meczach szło nam już bardzo dobrze. To był chyba pewien przełom, bo wcześniej wygrywaliśmy na "ziemi" mniejsze turnieje, a ostatni w 2008 roku. Ostatnio lepsze wyniki mieliśmy na kortach twardych - powiedział Matkowski. - Natomiast Madryt to zupełnie inna historia, bo niebieskie korty były dość szybkie, bardzo śliskie i często piłki po koźle zaskakiwały. Mimo to okazało się, że nam to pasuje i po raz drugi wygraliśmy imprezę ATP Masters 1000. Poprzednio też w Madrycie, ale w hali, na betonie i w październiku, kiedy zawsze gramy najlepiej - dodał. Polacy w hali triumfowali w stolicy Hiszpanii w 2008 roku, a w kolejnym sezonie turniej przesunięto na maj i rozgrywano na otwartych kortach ziemnych. Tegoroczny eksperyment w postaci niebieskiej mączki wzbudził spore kontrowersje i ostry sprzeciw wicelidera rankingu ATP World Tour - Hiszpana Rafaela Nadala. - Ja w Madrycie świetnie się czuję pewnie dlatego, że mieszkałem tam sporo czasu. W sumie przez trzy kolejne zimy trenowałem tam w akademii Juana Carlosa Ferrero. Może służy mi też tamtejsze jedzenie i klimat. Do tego razem z Marcinem chyba tworzymy historię tego turnieju, bo na pożegnanie usłyszeliśmy, że pewnie będziemy jedynymi w historii zwycięzcami imprezy na "niebieskiej ziemi" - stwierdził Fyrstenberg. - Chyba decydujący w tej sprawie będzie głos czołowych zawodników, szczególnie Nadala. On jasno powiedział, co myśli o tej nawierzchni, więc nie sadzę, żebyśmy za rok znów mieli okazję zagrać na niebieskich kortach. Dyrektor turniej stwierdził, że wszystko po to, żeby lepiej piłki było widać w telewizji. Tak było, ale tylko przez pierwsze dwa, może trzy, gemy po polaniu kortu wodą. Kiedy wysychał, już tego efektu nie było - dodał. Polski debel zawsze spisywał się słabiej w pierwszej połowie roku, a najlepsze wyniki uzyskiwał we wrześniu i październiku. W ostatniej chwili kwalifikował się wówczas do kończącego sezon turnieju masters. - Ostatnio Maks Mirnyj powiedział, że boi się nas, szczególnie, jeśli na jesieni się jeszcze bardziej rozkręcimy - zaznaczył Fyrstenberg. - Faktycznie po raz pierwszy od samego początku sezonu gramy bardzo równo. Zawsze brakowało nam w tym okresie parę meczów wygranych z rzędu. Tym razem udało się to w Australii, później w Dubaju, więc złapaliśmy szybko pewność siebie. Wiemy, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym deblem i rywale podchodzą do nas z dużym respektem. Ważne jest, że poprawiliśmy grę z tyłu kortu, gdzie nie robimy już tylu błędów, a to jest ważne na "ziemi". Dlatego z optymizmem patrzymy na start w turnieju Rolanda Garrosa - dodał Matkowski.