Najważniejszym celem na ten sezon są dla nich dobre występy w Wielkim Szlemie, a nie awans do ATP World Tour Finals. - W mastersie już graliśmy pięć razy, więc nie mamy szczególnego ciśnienia w tym względzie. Jeśli się znów uda, to dobrze, a jak nie, to nie będziemy rozpaczać, bo mamy trochę inne priorytety. Nasz obecny plan ustawiony jest przede wszystkim na turnieje Wielkiego Szlema. To do nich się najbardziej przygotowujemy i w nich chcemy uzyskiwać jak najlepsze wyniki. Tam też jest najwięcej punktów do zdobycia - powiedział Fyrstenberg. - W styczniu w Australian Open był ćwierćfinał, czyli tak naprawdę dla nas plan minimum w każdym starcie wielkoszlemowym. Teraz mierzymy co najmniej w półfinał, a być może uda się zrobić finał, albo nawet odnieść zwycięstwo. Szczególnie Roland Garros może nam sprzyjać, bo wiele czołowych debli średnio spisuje się na kortach ziemnych, a najbliższe pięć tygodni to właśnie cały czas gra na mączce - dodał. W Melbourne Polacy ponieśli porażkę z parą numer dwa na świecie - Białorusinem Maksem Mirnym i Kanadyjczykiem Danielem Nestorem. Później wiodło im się gorzej, bo w czterech turniejach wygrali ledwie jeden mecz. Jednak był to skutek problemów zdrowotnych Matkowskiego - wirusowej infekcji górnych dróg oddechowych. - Przez moją chorobę w ostatnich tygodniach graliśmy mało meczów, chyba raptem cztery w ciągu półtora miesiąca. Ten okres nie był na pewno dla nas dobry, bo ciężko jest złapać właściwy rytm, gdy się prawie nie ma okazji do konfrontacji z rywalami. Na przykład do Indian Wells dotarliśmy na dwa dni przed meczem, więc trochę jakby z marszu wyszliśmy na kort i to przeciwko Rafaelowi Nadalowi w parze z Markiem Lopezem. Choć Raffa rzadko gra w deblu, to jednak to jakie piłki odgrywał zasługuje na wielkie uznanie - powiedział Matkowski. - Po tym meczu musieliśmy czekać dwa tygodnie na następny występ, tym razem w Miami. Tam znów trafiliśmy na parę Jonathan Erlich i Andy Ram, z którą przegraliśmy w marcu w Pucharze Davisa. W Ramat Hasharon były dość ciężkie warunki, choćby bardzo wroga czterotysięczna publiczność. Za drugim razem zagraliśmy po prostu bardzo słabo i to wszystko. Mieliśmy setbole, a nie wygraliśmy seta i tak to się zawsze kończy po prostu - dodał. Przed występem w reprezentacji przeciwko Izraelowi (2:3, a po grze podwójnej było już 0:3), polski debel odpadł jeszcze w pierwszej rundzie w Dubaju, gdzie Matkowski udał się jeszcze nie będąc w pełni zdrowym. - Staramy się nie wracać myślami do słabej serii, bo jej wytłumaczenie jest dość banalne. Po przerwie gra była zrywana, nie było ciągłości, bo za duże przerwy mieliśmy między kolejnymi meczami, no i straciliśmy pewność siebie. Przez to nie graliśmy na równym poziomie i mieliśmy problemy ze złapaniem właściwego rytmu. To klasyczny brak ogrania, co było widać po kilku niewykorzystanych setbolach. Po tym mocno przepracowaliśmy tydzień w Warszawie i ruszyliśmy do Monako, gdzie było już zupełnie inaczej - uważa Fyrstenberg. W imprezie ATP Masters 1000 polscy tenisiści odnieśli dwa zwycięstwa, zanim w półfinale ulegli amerykańskim braciom Bobowi i Mike'owi Bryanom. Zaraz po tym przegrali pierwszy mecz w Barcelonie. W tym tygodniu trenują w kraju, przed występami w dwóch kolejnych imprezach rangi Masters w Madrycie i Rzymie. Dalsze starty będą zależały od wyników. - Teraz jesteśmy w lepszej sytuacji, bo unikniemy przerw. Jeśli gdzieś szybko odpadniemy w następnym tygodniu możemy od razu próbować to nadrobić w kolejnym turnieju. Do Paryża gra się tydzień w tydzień, więc od nas będzie zależało jak to będzie wyglądać dokładnie. Cel mamy jasny - co najmniej półfinał Roland Garros, więc musimy złapać właściwy rytm i pewność gry, a powinno być dobrze - uważa Matkowski. Rozmawiał Tomasz Dobiecki