W turnieju Masters zadebiutowali w 2006 roku, ale wówczas w Szanghaju ponieśli trzy porażki. Za drugim podejściem, w 2008 roku, udało im się wyjść z grupy, a w półfinale przegrali z amerykańskimi braćmi Bobem i Mike'iem Bryanami. - Byliśmy już w półfinale, więc to nas do czegoś zobowiązuje. Na pewno naszym celem jest wyjście z grupy, choć to nie będzie łatwe, jak zwykle. Będzie tam osiem najlepszych debli sezonu, więc wszystko jest możliwe. Jednak gramy w ostatnim czasie naprawdę dobrze, więc jesteśmy optymistami. Mamy już doświadczenie, a to powinno zaprocentować. Poza tym kort w hali O2 nam odpowiada, bo wymiany nie ograniczają się do serwisów i returnów. Chociaż jest twardy, to jednak dość wolny. Przed rokiem bardzo dobrze nam się tam grało, no poza ostatnim meczem, niestety - powiedział Matkowski. W poprzedniej edycji ATP World Tour Finals Polacy wygrali na otwarcie w dwóch setach z Kanadyjczykiem Danielem Nestorem i Serbem Nenadem Zimonjiciem, wówczas parą numer jeden w rankingu. Później trochę pechowo przegrali w super tie-breaku z Maheshem Bhupathim z Indii i Markiem Knowlesem z Bahamów. W meczu, którego stawką było miejsce w półfinale, ponieśli jednak porażkę z Czechem Frantiskiem Cermakiem i Słowakiem Michalem Mertinakiem. - Trochę szkoda, bo po dwóch bardzo dobrych występach, był to nasz najsłabszy mecz w turnieju. Pozostał pewien niedosyt, więc tym razem postaramy się awansować do półfinału. W Londynie bardzo dobrze się gra w debla, bo tam ludzie interesują się nim, a trybuny są pełne praktycznie na każdym meczu. Stawka jest bardzo wyrównana, a trochę poza zasięgiem wszystkich wydają się być tylko Bryanowie. Jednak z nimi kilka razy udało nam się wygrać, więc niczego nie da się wykluczyć - powiedział Fyrstenberg. Polski debel ma bilans pojedynków z Amerykanami 5-10, a z Nestorem i Zimonjiciem 5-7. Ostatnio kanadyjsko-serbską parę pokonali dwukrotnie - w październiku w półfinałach w Pekinie i Szanghaju, ale później ponieśli porażkę w finale w Wiedniu. - Przed losowaniem naszym numerem jeden na liście życzeń są Nestor i Zimonjić. Ostatnio dobrze nam z nimi szło. W Londynie będziemy mieli praktycznie ostatnią okazję, żeby ich pokonać, bo w przyszłym roku będą występować z innymi partnerami. Myślę, że to byłby lepszy przeciwnik niż Bryanowie, którzy mają za sobą chyba najlepszy sezon w karierze. Z przedziału par numer trzy i cztery, na pewno ostatnio dobrą passę mają Bhupathi i Mirnyj, więc raczej wolelibyśmy Paesa i Dlouhy'ego. W ubiegłym tygodniu zagrali razem w Paryżu po raz pierwszy od kilku miesięcy i widać, że nie są zbytnio zgrani - powiedział Fyrstenberg. W turnieju ATP Masters 1000 w hali Bercy Leander Paes z Indii i Czech Lukas Dlouhy odpadli w ćwierćfinale, a w poniedziałek stracili trzecie miejsce w rankingu ATP "Doubles Race" na rzecz Mahesha Bhupathiego z Indii i Białorusina Maksa Mirnyja, triumfatorów paryskiej imprezy. Piątą parą są Łukasz Kubot i Austriak Oliver Marach, a szóstą Fyrstenberg i Matkowski. Skład mastersa uzupełniają Wesley Moodie z RPA i Belg Dick Norman oraz Austriak Juergen Melzer i Niemiec Philipp Petzschner, który od trzech miesięcy leczy skręcony staw skokowy. - Co do ostatnich rywali w grupie, to nie ma wątpliwości, że lepiej trafić na Melzera i Petzschnera. Melzer bywa nieobliczalny, ale Petzschnerowi trudno będzie się pewnie odnaleźć po tak długiej przerwie. Natomiast Moodie i Norman to para bardzo nierówna. Są bardzo wysocy i dobrze serwują. Jeśli więc mają dobry dzień i piłka im "siedzi", to ciężko się z nimi gra. Ale nie możemy się oglądać na innych, tylko musimy grać swoje i to jak najlepiej. Wtedy będzie dobrze - powiedział Matkowski.