Aryna Sabalenka przystępowała do tegorocznego US Open jako główna faworytka po tym, jak w znakomitym stylu wygrała turniej WTA 1000 w Cincinnati, pokonując m.in. w półfinale Igę Świątek. Białorusinka bez większych problemów przebrnęła przez pierwsze dwie rundy nowojorskiej rywalizacji, eliminując Priscillę Hon i Lucię Bronzetti. W trzeciej fazie czekała już na nią rozstawiona przeciwniczka, która w tym roku znalazła sposób na pokonanie polskiej liderki kobiecego rankingu. Mowa o Jekaterinie Aleksandrowej, która nie miała łatwej przeprawy na starcie turnieju. Musiała się sporo namęczyć w meczach z Wiktorią Tomową i rewelacyjną 16-latką Ivą Jović, która w pierwszej rundzie sprawiła sensację, pokonując Magdę Linette. Ostatecznie wyeliminowała jednak Amerykankę po blisko trzygodzinnej batalii i przystąpiła do spotkania do spotkania z Aryną w roli tej, która nic nie musi, a tylko może, bowiem cała presja leżała na barkach Białorusinki. Obie wyszły na kort bardzo późno, dopiero o północy czasu lokalnego. Dzięki temu pobiły rekord, jeśli chodzi o najpóźniejszy start meczu w historii turnieju. Aryna Sabalenka wróciła z dalekiej podróży na US Open. Przerwa zmieniła wszystko Początek spotkania wyglądał optymistycznie dla Sabalenki. Jako pierwsza wywalczyła sobie okazje na przełamanie w czwartym gemie premierowej odsłony spotkania. Rosjanka zdołała jednak obronić oba break pointy i domknęła zaciętego gema. To wzmocniło Jekaterinę i od tego momentu weszła na kapitalny poziom, a faworytka nie potrafiła znaleźć recepty na świetnie uderzającą przeciwniczkę. Aleksandrowa dominowała na korcie, a u Aryny narastała frustracja. Tenisistka z Czelabińska speuntowała pierwszego seta w znakomitym stylu, wygrywając 6:2. Triumfatorka tegorocznego Australian Open udała się na przerwę, by nieco ochłonąć i pozbierać myśli. Po kilku minutach tenisistki wznowiły walkę i już w pierwszym gemie drugiej partii Sabalenka musiała bronić dwóch break pointów. Przy pierwszym pomogła Jekaterina, posyłając return poza linię końcową, ale przy drugiej okazji Aryna wyratowała się już na własnych warunkach. Po chwili sama dostała okazję na 2:0, ale rywalka nie zamierzała spuszczać z tonu. Dało się jednak zauważyć, że Białorusinka podniosła poziom swojej gry, zaczęła wywierać coraz większą presję na returnie. I w końcu doczekała się przełamania, wyszła na prowadzenie 3:1. Na twarzy Aleksandrowej dało się zauważyć pierwsze oznaki zniecierpliwienia. Wkradło się kilka błędów, które do tej pory nie zdarzały się jej w tym pojedynku. Po chwili Sabalenka podwyższyła przewagę po zaciętej rywalizacji przy własnym serwisie. To był arcyważny moment dla losów partii. Wiceliderka rankingu WTA nie oddała już żadnego gema do końca tej odsłony meczu i wygrała seta 6:1. Tym razem na przerwę toaletową udała się Aleksandrowa, ale tenisistka z Mińska nie zamierzała się zatrzymywać. Już na "dzień dobry" wywalczyła przełamanie w trzecim secie i szybko przejęła kontrolę nad wydarzeniami. Jekaterina próbowała reagować, ale nie potrafiła znaleźć sposobu na rozpędzoną Arynę. Odpowiedziała dopiero przy stanie 5:0 - w momencie, gdy Sabalenka serwowała po zwycięstwo. Ostatecznie pojedynek zakończył się wynikiem 2:6, 6:1, 6:2 na korzyść wiceliderki rankingu. O awans do ćwierćfinału US Open powalczy z Elise Mertens. Belgijka niespodziewanie pokonała Madison Keys 6:7(5), 7:5, 6:4.