Po imprezie w Strasburgu cała tenisowa Polska trzymała kciuki za zdrowie Magdaleny Fręch. W zawodach poprzedzających Rolanda Garrosa nasza rodaczka najpierw przeszła kwalifikacje, a później kontynuowała dobrą grę w turnieju głównym. Łodzianka w pierwszej rundzie rozprawiła się z dużo bardziej znaną Sloane Stephens. Była rankingowa "trójka" w starciu z zawodniczką KS Górnik Bytom nie miała większych szans. "Biało-Czerwona" wygrała dwa sety do trzech i w pewnym stylu zameldowała się w dalszej fazie zmagań. Tam czekało ją poważniejsze wyzwanie w postaci Markety Vondrousovej. Zaczęło się sensacyjnie, bo od 7:5 dla Polki. Kibice byli przeszczęśliwi, już zaczęli marzyć o niespodziance. Wtedy pojawił się ból kolana. Magdalena Fręch straciła animusz i do końca meczu wygrała zaledwie jednego gema. Nie to jednak było największym zmartwieniem 26-latki. "Biało-Czerwona" natychmiast musiała udać się na niezbędne badania, pod znakiem zapytania stanął jej występ na Rolandzie Garrosie. Jak bardzo boli wycofanie się z turnieju wielkoszlemowego tuż przed jego rozpoczęciem, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Magdalena Fręch szczerze o kontuzji. Ból paraliżował całą nogę Fani w kraju nad Wisłą z niepokojem czekali na wieści z obozu tenisistki. Dodatkowej dramaturgii dodawał dłuższy brak jakichkolwiek informacji. "Magdalena Fręch przejdzie badania USG na Roland Garros - info od trenera. Oby to nie było nic poważnego i mogła przystąpić do turnieju wielkoszlemowego" - pisał na gorąco Sport.pl. Fani z ulgą odetchnęli dopiero tuż przed French Open, gdy stało się jasne, że Polka zagra w jednym z najważniejszych imprez w kalendarzu. Tenisistka KS Górnik Bytom rywalizację rozpocznie 28 maja od konfrontacji Darią Kasatkiną. Tuż przed wyjściem na kort Polka znalazła czas dla dziennikarzy i wprost opowiedziała o urazie. Z jej ust padły niepokojące słowa. Być może 26-latka będzie musiała odpuścić w niektórych wymianach. "Oszczędzamy tę nogę, tejpujemy, staram się nie wykonywać takich ruchów, które ból wywołują, staram się go wyciszyć. To jest świeża sprawa, ale mam nadzieję, że będę w stanie grać na sto procent" - oznajmiła na łamach Sport.pl. Zawodniczka z pierwszej pięćdziesiątki rankingu na chwilę wróciła też do zmagań w Strasburgu i opowiedziała o przykrych chwilach w starciu z Marketą Vondrousovą. "To był ból roznoszący się na całe kolano i właściwie paraliżujący całą nogę. Przez trzy-cztery gemy nie byłam w stanie grać. I drugi set mi odjechał. Już miałam schodzić, ale ból zaczął ustępować, zmalał, więc myślałam, że to tylko sprawy mięśniowe i wszystko wróci do normy. Głowa grała, ale też uważałam na każdy ruch, nie chciałam się doprowadzić do granicy. Zachowawczo stawiałam nogę, dbałam, żeby nic poważniejszego się nie stało. Bardziej skupiałam się na nodze niż na meczu. Myślę, że dlatego taki był wynik" - stwierdziła. Magdalena Fręch sprawi niespodziankę? Polka nie jest faworytką Oby ból już nie wrócił i "Biało-Czerwona" koncentrowała się tylko na tym jak przechytrzyć najbliższe rywalki. W tegorocznym Rolandzie Garrosie poziom trudności jest wysoki od samego początku. Polka jeszcze nigdy nie pokonała Darii Kasatkiny, z którą zmierzy się we wtorkowe popołudnie. Za Rosjanką przemawia też obecna pozycja w zestawieniu najlepszych zawodniczek globu.