Partner merytoryczny: Eleven Sports

Fręch pokonana, ale co wydarzyło się wieczorem. Kontuzja Osaki, historyczny awans Polki

Magdalena Fręch we wtorkowy ranek mogła dokonać kolejnej niezwykłej rzeczy w swojej karierze, pierwszy raz awansować do ćwierćfinału turnieju rangi WTA 1000. Nie udało się, przegrała jednak dość wyraźnie (4:6, 2:6) z Shuai Zhang, która w tym turnieju przerwała niezwykłą serię 24 kolejnych porażek. Mimo tego Polka i tak dokonała rzeczy historycznej, której wcześniej doświadczyło tylko pięć jej rodaczek. A przekona się o tym już w najbliższy poniedziałek, gdy spojrzy w nowy ranking WTA.

Magdalena Fręch
Magdalena Fręch/TIZIANA FABI/AFP

Po zwycięstwie w turnieju w Guadalajarze Magdalena Fręch kontynuowała zwycięską passę także w wielkim turnieju WTA 1000 w Pekinie. Przypomnijmy, w Meksyku wygrała aż pięć spotkań, a na końcu cieszyła się z pierwszego singlowego triumfu WTA w karierze. W ważnym turnieju, który dał jej aż 500 punktów do rankingu i pozwolił awansować na 31. miejsce na światowej liście.

A w Pekinie, mimo przenosin do innej części świata, nadal było doskonale. Łodzianka pokonała kolejne dwie rywalki, w trzeciej rundzie była w stanie odwrócić losy spotkania, mimo, że pierwszego seta z Dianą Sznajder przegrała 0:6. We wtorek Polka też była faworytką w starciu z 35-letnią Shuai Zhang. Chińska tenisistka zajmowała dotąd 595. miejsce w rankingu WTA, to efekt 24 kolejnych porażek singlowych między końcem stycznia zeszłego roku a... ostatnim tygodniem. Grająca z dziką kartą Shuai, finalistka deblowego US Open miesiąc temu, odżyła, pokonała trzy kolejne rywalki, a we wtorek - czwartą, właśnie Magdalenę Fręch.

Magdalena Fręch szóstą Polką w TOP 30 rankingu WTA. To już pewne

Gdyby Fręch to spotkanie wygrała, nie tylko zapewniłaby sobie najwyższy ranking w karierze, ale też zagwarantowała miejsce wśród 30 najlepszych tenisistek świata. Jako szósta Polka w historii: po Magdalenie Grzybowskiej, Agnieszce Radwańskiej, Urszuli Radwańskiej, Idze Świątek i Magdzie Linette. A tak pozostała mała wątpliwość, bo szczególny splot zdarzeń mógł tego łodziankę pozbawić. W rankingu WTA live znalazł się bowiem na 29. pozycji, a w turnieju pozostało kilka tenisistek znajdujących się za nią.

Stałoby się tak, gdyby turniej w Pekinie wygrała Naomi Osaka, pokonując w finale Amandę Anisimovą. Tyle że zawodniczka z Japonii już tego nie osiągnie, mimo, że w starciu z Coco Gauff prezentowała się znakomicie. Prowadziła 6:3, 4:3, miała zaliczkę przełamania. Kontuzja pleców przeszkodziła jej w dalszej grze, aż w końcu poddała to spotkanie.

W tej sytuacji już tylko jedna z trzech pozostałych zawodniczek może wyprzedzić Fręch w rankingu WTA - to Amanda Anisimova (obecnie WTA 38 w rankingu "na żywo"), Czeszka Karolina Muchova (WTA 44) oraz... Magda Linette (WTA 46). Amerykance wystarczy awans do finału, Polska i Czeszka muszą wygrać cały turniej. Ponieważ jednak wszystkie są w jednej połówce drabinki, Magdę Fręch wyprzedzić może tylko jedna z nich.

To zaś oznacza, że łodzianka będzie szóstą Polką w TOP 30 światowej listy - albo dorówna Urszuli Radwańskiej (była 29. w październiku 2012 roku), albo Magdalenie Grzybowskiej (30. w sierpniu 1998 roku). To pewnie jednak nie koniec aspiracji Magdaleny Fręch - na kolejny awans będzie miała szansę już w Wuhanie, jest też coraz bliżej rozstawienia w kolejnym Australian Open.

Magdalena Fręch/FOTO OLIMPIK/NurPhoto/NurPhoto via AFP/AFP
Urszula Radwańska, Agnieszka Radwańska/Piętka Mieszko/AKPA
Iga/AFP
Daniil Medvedev - Carlos Alcaraz. Skrót meczu/Polsat Sport/Polsat Sport
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem