Ostatnie wyniki Magdaleny Fręch robią olbrzymie wrażenie, bo przecież łodzianka nigdy nie należała do ścisłej tenisowej elity. Wygranie turnieju WTA 500, a tego dokonała w Meksyku, jest wielkim sukcesem. Bardzo dobrze było w Pekinie, teraz równie dobrze może być w Wuhanie. W środę zagra o trzecią rundę z Emmą Navarro - Amerykanka jest zawodniczką z TOP 10, ale ostatnio prezentuje się słabiej. Dla niej to mecz "o życie" - odpadnięcie na tym etapie może pogrzebać jej szanse na występ w WTA Finals. Polka zaś na występ w Rijadzie nie ma szans, ale jest już bardzo blisko zapewnienia sobie rozstawienia w Australian Open. Straci co prawda późną jesienią sporo punktów za wygrany rok temu turniej ITF W100, ale więcej może zyskać. - Jeszcze przed turniejem w Guadalajarze byliśmy na 43. miejscu. I liczyliśmy, ile nam brakuje, by mieć rozstawienie w Wielkim Szlemie - mówił w rozmowie z red. Andrzejem Klembą z Interii trener tenisistki Andrzej Kobierski. I dodał: A teraz w rankingu na żywo Fręch jest już 26., z niewielkimi stratami do Lindy Noskovej czy Eliny Switoliny, której obecnie nie grają. Zaskakująca decyzja Magdaleny Fręch. Zdecydowała się na grę w deblu, to piąty taki turniej w tym roku W Hubei łodzianka pozwoliła sobie jednak na małą ekstrawagancję, bo taką są dla niej w tym roku występy w grze podwójnej. Fręch bowiem w deblu gra bardzo rzadko - to dla niej sporadyczny dodatek do zmagań singlowych, które traktuje priorytetowo. Mecz w Wuhanie był dla niej raptem szóstym w tym roku, wygrała zaledwie jedno z nich. W Nottingham, gdy występowała wspólnie z Katarzyną Kawą, dotarły do drugiej rundy. A z Tomową też występowała wspólnie - w Roland Garros. Wtedy przegrały z amerykańskim duetem wielkoszemowych mistrzyń: Bethanie Mattek-Sands/Sofia Kenin. Tym razem po drugiej stronie siatki stanął duet doświadczonych Chinek: Yafan Wang i Yi-fan Xu. W tenisowym świecie bardziej znana jest ta pierwsza, wciąż znajduje się w pierwszej setce rankingu singlowego i deblowego. Pierwszy set był nad wyraz kuriozalny, bo Fręch i Tomowa nie wygrały żadnego swojego gema serwisowego. Rywalkom na początku ta sztuka też dwukrotnie się nie udała, ale później przełamały niemoc i pierwszą partię wygrały 6:2. Polka i Bułgarka w końcu też się jednak przełamały, w drugim secie ich podanie wyglądało znacznie lepiej. Do stanu 5:4 obie pary miały po jednym breaku. I wtedy duet Fręch/Tomowa zaskoczył rywalki, wyrównał na 1:1. Doszło więc do decydującej rozgrywki, granej do 10 punktów. Tu wszystko układało się po myśli Europejek - prowadziły 5:3, później 7:6. I na tym ich passa się skończyła, Chinki zdobyły cztery kolejne punkty i awansowały dalej. I to one zmierzą się z najwyżej rozstawiony duetem: Gabrielle Dabrowski/Erin Routliffe. Fręch zaś może skupić się na środowym meczu z Navarro.