Magdalena Fręch świetnie otworzyła zmagania w Charleston. Nikt nie dawał Polce wielkich szans w starciu z Petrą Kvitovą. 24-latka zagrała jednak bardzo dobry mecz i niespodziewanie wygrała pierwszą odsłonę. W drugiej łodzianka prowadziła, gdy Czeszka poddała mecz. Kolejną przeciwniczką Fręch została Kaia Kanepi. Estonka na pewno zapadła w pamięci polskim kibicom, ze względu na długi i wyrównany bój, jaki stoczyła z Igą Świątek w ćwierćfinale Australian Open. Magdalena Fręch nie wytrzymała w najważniejszym gemie seta Za doświadczoną tenisistką przemawiał tenisowy argument siły, dlatego to ona zazwyczaj przejmowała inicjatywę w wymianach. Polka dobrze natomiast grała przy swoim podaniu, więc na początku do przełamań nie doszło. Sytuacja zmieniła się w szóstym gemie. W nim polska tenisistka nieco słabiej serwowała. Estonka wykorzystała ten fakt i zdobyła przełamanie. 24-latka szybko jednak odrobiła straty. W grze Polki widać było chęć zmuszenia rywalki do biegania, dlatego często sięgała ona po skróty. Po breaku łodzianka utrzymała swój serwis i zrobiło się 4:4. Polska zawodniczka musiała uważać przy swoim serwisie. Przy stanie 4:5 broniła ona break pointa. Gorzej było chwilę później. Prowadząc 6:5 Kanepi osiągnęła stan 40:0. Dwa kolejne punkty zdobyła Fręch, lecz ostatnie słowo należało do bardziej doświadczonej tenisistki. Pogoda spłatała figle Drugi set zaczął się podobnie do pierwszego, choć tym razem zagrywające nie miały aż takiej pewności. Obie zawodniczki szybko stanęły pod ścianą, lecz z trudnych sytuacji wyszły obronną ręką. Przy stanie 2:1 dla Kanepi mecz został przerwany z powodu niekorzystnej pogody. Finalnie tenisistki miały ponad godzinną przerwę. To mogło wybić Fręch, ale po powrocie łodzianka nie dała się zaskoczyć i wyrównała stan seta. Następne dwa gemy to znów bardzo bliska rywalizacja, w której zawodniczki mogły stracić podanie. Tyczy się to szczególnie Polki, która wybroniła się ze stanu 0:40. Podobna sytuacja pojawiła się przy stanie 3:4. Znów Fręch doprowadziła do równowagi, ale tym razem nie udało się jej pójść za ciosem, co skończyło się stratą serwisu. Estonka wykorzystała ten fakt, kończąc mecz w następnym gemie. Magdalena Fręch - Kaia Kanepi 0:2 (5:7, 3:6)