Polski mecz przyciągnął tłumy na trybuny kortu centralnego w Warszawie. Na mogących pomieścić 4 tysiące widzów trybunach były tylko pojedyncze wolne miejsca. - Nie powiedziałabym jednak, że odczuwałam tremę z powodu gry przed rodzimą publicznością. To nie był zresztą mój pierwszy mecz w Polsce. Wiadomo, że kiedy mierzę się z Igą Świątek, większość kibiców wspiera ją, nie mam z tym problemu - powiedziała Fręch. WTA w Warszawie: Iga Świątek lepsza w polskim meczu Sklasyfikowana na 82. miejscu w rankingu zawodniczka przekonywała, że w przypadku gry na trawie jej szanse na sukces byłyby większe. - Nie czuję się najlepiej na mączce. Łatwiej gra mi się na trawie lub betonie i takie turnieje będę wybierać w najbliższym czasie. Liczę też na rewanż z Igą na takiej nawierzchni. Na trawie byłoby zupełnie inaczej - stwierdziła 24-latka. Fręch przyznała również, że sama nie ustrzegła się błędów. - Taktyka była zupełnie inna, ale nie potrafiłam jej realizować. Za szybko chciałam kończyć wymiany, zbyt krótko utrzymywałam piłkę na korcie. Odskok piłki był duży i nie mogłam się do tego przyzwyczaić - tłumaczyła tenisistka. Na koniec Polka podzieliła się planami na kolejne tygodnie i miesiące. - Teraz polecę do San Jose i będę brać udział w kilku turniejach w całych Stanach Zjednoczonych. Najważniejszy będzie US Open - zdradziła Magdalena Fręch. Jakub Żelepień, Interia