- Patrząc na ostatnie tygodnie słabe wyniki Janowicza właściwie mógłbym pójść do bukmacherów i obstawić w ciemno swój cały majątek na Tsongę. Jednak nie jestem samobójcą. Jerzy wygrał tu z Jarkkiem Nieminenem i to bez straty seta, a przecież Jarkko lubi pięciosetowe mecze i łatwo się nie poddaje. To dla mnie wystarczające ostrzeżenie. Serce podpowiada, że jednak Jo-Wi, ale z portfela nie wyjmę banknotów euro - powiedział INTERIA.PL były tenisista Henri Leconte. - Nie żebym był skąpy, czy nie był patriotą. O nie, co to, to nie. Po prostu Janowicz jest nieobliczalny. Jeśli ma dobry dzień, to może wygrać praktycznie z każdym. Poza tym, jak zresztą każdy były gracz wiem, że zła seria kiedyś się musi odwrócić. Mam wrażenie, że właśnie tak się dzieje u niego, dlatego na pewno nie powiem, że Tsonga jest faworytem . Uważam, że szanse są obecnie 50 na 50 procent i wiele będzie zależało od dyspozycji dnia i nawet przypadkowych zdarzeń w trakcie meczu - dodał. Leconte największy sukces w karierze osiągnął w1988 roku, dochodząc do finału Rolanda Garrosa. Przegrał wówczas w trzech setach ze Szwedem Matsem Wilanderem. - Francuzi mają bardzo duży problem na Rolandzie Garrosie, a są nimi nadmierna presja i oczekiwania. Oni muszą tu wygrywać mecze, bo tego domaga się głośny tłum i kolejni ambitni szefowie narodowej federacji. Nie jest łatwo wyjść na kort, kiedy na plecach czuje się lufę karabinu. Gdyby przeciwnikiem Jo-Wi był łatwiejszy rywal, to mógłby dziś spać spokojnie. Ale mam wrażenie, że tej nocy może mieć koszmary, szczególnie jeśli przypomni sobie, że z Janowiczem już raz przegrał - powiedział w czwartek Wilander w swoim programie w stacji Eurosport "Gem, set, Mats". - Widziałem Tsongę w dwóch pierwszych meczach tutaj i mam wrażenie, że nie złapał na czas stabilnej formy. Gra nierówno i trochę brak mu pewności gry, a na to nałoży się jeszcze presja. Natomiast Janowicz jest kompletnie nieprzewidywalny, a mam wrażenie, że im głośniej Francuzi będą buczeć przeciwko niemu, tym lepiej będzie grał. On potrzebuje adrenaliny i złości, żeby pokazać swój najlepszy tenis. Na pewno będzie to ciekawy mecz - dodał. Również dziennik sportowy "L’Equipe" dość ostrożnie ocenia szanse Tsongi przed spotkaniem z Polakiem. Trochę nawet złośliwie wypomina mu porażkę z łodzianinem 4:6, 6:7 (5-7) w turnieju ATP Masters 1000 w Rzymie, po której zwycięzca rozdarł na sobie koszulkę z radości. "Grali wtedy jak równy z równym, ale Jo-Wi nie potrafił zadać decydującego ciosu. Jakby się bał, że odpowiedź Polaka go bardziej zaboli. Obaj świetnie serwują, potrafią maksymalnie ryzykować, ale popełniać seriami niewymuszone błędy. Kiedy mają swój dzień, mogą wszystko, ale kiedy coś ich zawodzi, grają wręcz fatalnie" - pisze francuski autor tekstu w "L’Equipe". - Wskazanie, kto wygra, jest jak rzut monetą. Naprawdę nie sposób przewidzieć, co się jutro może stać. Jako Francuz oczywiście jestem za Tsongą, ale jako były tenisista trochę się obawiam tego meczu. Sam pamiętam co czułem, gdy całe trybuny na korcie centralnym były za mną, a ja myślałem tylko o tym, że nie mogę ich zawieść. Nie jest łatwo się wtedy wyłączyć i nie myśleć o tym, a z presją Jo-Wi radzi sobie różnie. Czy pamięta pan, któremu Francuzowi się ostatnio udało wygrać Roland Garros? Albo lepiej kiedy? To było 1983 roku, już 31 lat temu, a wtedy Yannick Noah sobie poradził z tym wszystkim - powiedział INTERIA.PL inny były tenisista Guy Forget, który najdalej w paryskiej imprezie dotarł do 1/8 finału, ale tylko raz w 1991 roku. Mecz Janowicz-Tsonga został wyznaczony jako trzeci na drugim co do wielkości korcie im. Suzanne Lenglen. Początek gier o 11. Z Paryża Tomasz Dobiecki