"Trudno mówić o oczekiwaniach przed Australian Open, bo jeszcze niedawno mój start stał pod dużym znakiem zapytania. Leczenie przebiegło pomyślnie i mogę grać, ale nie zastanawiam się jak daleko zajdę. Pierwszy występ po kontuzji to zawsze wielka niewiadoma; dla mnie najważniejsze jest, żeby noga mnie nie bolała podczas meczu" - powiedziała Radwańska rozstawiona z numerem 12. W Melbourne 14. tenisistka w rankingu WTA wróci do gry po kontuzji lewej stopy (przeciążeniowe pęknięcie dużego palca), która zmusiła ją do poddania się operacji nogi w listopadzie. "Najważniejsze jest to, że Isia czuje się już dobrze, choć jeszcze niedawno chodziła o kulach. Jej szybki powrót do zdrowia to przede wszystkim zasługa doktora Mariusza Bonczara, który wykonał niesamowitą robotę podczas operacji, do czego dodajmy jeszcze charakter Agnieszki. Wierzę, że będzie dobrze, tym bardziej, że powinna zagrać bez większego ciśnienia. Presja jest zawsze, ale teraz może trochę mniejsza, bo jest alibi" - wspomniał ojciec i trener. Jedyną niewiadomą jest to, jak się noga zachowa podczas meczu, gdzie nie można się już oszczędzać i to w blisko 40-stopniowym upale. "Dotychczas przed Australian Open startowała przynajmniej w jednym turnieju, w Sydney albo w Hobart, teraz wskoczy od razu na głęboką wodę. Zobaczymy, może zadziała "efekt świeżości", bo uważam, że do pełnej formy wróci dopiero w marcu" - dodał. W pierwszej rundzie rywalką Polki będzie najstarsza i najbardziej doświadczona zawodniczka w Tourze 40-letnia Kimiko Date-Krumm, aktualnie 53. w rankingu. Warto przypomnieć, że dużo przed tym, zanim zakończyła karierę (wznowiła ją dwa lata temu), była numerem cztery na świecie, a miało to miejsce w listopadzie 1995 roku. W razie zwycięstwa, w drugiej rundzie na drodze krakowianki może stanąć Australijka Sophie Fergusson lub jedna ze zwyciężczyń kwalifikacji. W trzeciej dobrze ostatnio dysponowana Rosjanka Alisa Klejbanowa, a dalej choćby byłe liderki rankingu WTA Serbki Jelena Jankovic (nr 7.), Ana Ivanovic (19.) oraz Belgijka Kim Clijsters (3.), ale ta ostatnia dopiero w ćwierćfinale. Radwańska będzie jedyną Polką w gronie singlistek, ponieważ jej młodsza siostra Urszula odpadła w piątek w pierwszej rundzie eliminacji, po porażce z Gruzinką Anną Titiszwili 6:4, 2:6, 0:6. Natomiast w rywalizacji mężczyzn wystąpi w Melbourne dwóch Polaków - Łukasz Kubot 72. w rankingu ATP World Tour oraz Michał Przysiężny - 86. Kubot nie miał szczęścia w losowaniu, bowiem trafił na Amerykanina Sama Querreya, rozstawionego z numerem 18. Przed rokiem tenisista z Lubina osiągnął w Australian Open najlepszy wynik w Wielkim Szlemie dochodząc do czwartej rundy (1/8 finału). "Nie da się ukryć, że czuję dużą presję. Bronię sporo punktów, a powtórzenie tamtego wyniku będzie naprawdę trudne, bardzo trudne. Na ten sezon wyznaczyłem sobie cele do zrealizowania, a jednym z nich jest co najmniej utrzymanie się w pierwszej setce, choć chciałbym wrócić do pierwszej 50-tki. Wiele będzie zależało od tego, jak mi się uda pogodzić starty w singlu z deblem, w których chciałbym po raz trzeci zakwalifikować się do mastersa. No i trochę od szczęścia w losowaniach. Z tym bywa różnie, a w ubiegłym roku był u mnie raczej nie najlepiej" - powiedział Kubot, który w kwietniu ubiegłego roku osiągnął 41. pozycję, najwyższą w karierze. Przysiężny rozpocznie występ w Australian Open od pojedynku z Rosjaninem Igorem Kunicynem. W razie wygranej może później trafić na Amerykanina Andy'ego Roddicka (8.).