W trzeciej rundzie Australian Open doszło do pierwszych starć zawodniczek rozstawionych, a do tego etapu dotarły aż 22 z 32. Tyle że w piątek brakowało sensacji, może i małą niespodzianką można nazwać jedynie porażkę Diany Sznajder z Donną Vekić, bo Rosjanka lepiej prezentowała się na starcie sezonu. Sensacji brakowało, faworytki z czuba rankingu awansowały dość pewnie. Aż w końcu na kort wyszła Jessica Pegula, która planowo miała wygrać z Olgą Danilović. I tłum, który pozostał na Rod Laver Arena po starciu Novaka Djokovicia z Tomasem Machacem, poniósł Serbkę do fantastycznego sukcesu. Australian Open. Olga Danilović i Jessica Pegula na korcie. Fantastyczny bój na Rod Laver Arena Oldze Danilović już dawno temu przepowiadano wielkie sukcesy. Za kilka dni skończy 24 lata, ale tych sukcesów jednak do niedawna w ogóle nie było. W poprzednim sezonie była głównie w drugiej setce rankingu WTA, do każdego z czterech wielkoszlemowych turniejów musiała przebijać się przez eliminacje: w Paryżu i Londynie zakończyło się to sukcesem. W Roland Garros pokonała zresztą dziesiątą na liście Danielle Collins, wygrała fenomenalny mecz z Donną Vekić, zanim wyeliminowała ją Marketa Vondrousova. Te sukcesy pojawiły się dopiero jesienią, było to przede wszystkim zwycięstwo w turnieju WTA 250 w Kantonie. Zapewniło gwarancję występu w Australian Open, stało się bodźcem. Kolejną historię Serbka napisała już w Melbourne. Z Pegulą zagrała znakomicie, momentami cudownie. Amerykanka zagrała przed tym turniejem w finale w Adelajdzie, tu straciła zaledwie dziewięć gemów w dwóch meczach. Miała swoje szanse także dzisiaj, ale koncertowo je zawaliła. Choć może raczej trafne będzie powiedzenie, że punkty "pod presją" padały łupem rywalki. Obie świetnie serwowały, choć to Pegula była bliżej przełamania rywalki. Nie udawało się, a imponować mógł pierwszy serwis Danilović, czasem nawet na poziomie 175-185 km/godz. I tak każda z nich wygrała po sześć gemów, bez żadnych zwrotów. Tie-break w meczu Peguli i Danilović. A później pięć zaciskał nawet Novak Djoković O zwycięstwie w tym secie decydował więc tie-break - a w nim, aż do pierwszej zmiany stron, obie zgodnie wygrywały punkty po swoich serwisach. Głównie zresztą po błędach rywalek, bo właśnie wtedy próbowały ryzykować. Druga zmiana zaś nie była potrzebna. Pierwszy mini break był dziełem Serbki - kapitalnie "przeczytała" zamiary atakującej Peguli, zaryzykowała. I skończyła akcję przy siatce. A za chwilę wygrała drugi raz przy serwisie Peguli - świetnie się obroniła, a następnie cudownym bekhendowym atakiem podwyższyła na 6-3. I dopełniła dzieła, wygrała seta w meczu z turniejową siódemką. Kluczowy moment w tym spotkaniu? Trzeci gem w drugiej partii, gdy Pegula miała aż cztery szanse na pierwsze przełamanie. Serbka sama dawała jej prezenty, po czym w serwisach na stronę przewagi odrabiała straty. Aż w końcu wygrała tego gema. I poszła już po swoje. Za moment sama uzyskała breaka, później drugiego. Kamery co chwilę pokazywały Novaka Djokovicia, który w centrum prasowym oglądał to spotkanie. I gdy się zakończyło po 90 minutach, uniósł ręce w górę. Tak jak uniosła je Olga Danilović, która tego drugiego seta wygrała 6:1. O ćwierćfinał Danilović zagra z Palą Badosą.