Zanim na zawodowych kortach pojawił się czas Igi Świątek, polscy kibice radowali się sukcesami Agnieszki Radwańskiej. Nie było ich może tak wiele, jak dziś w przypadku wspaniałej zawodniczki z Raszyna, ale "Isia" też potrafiła zadziwiać w najważniejszych imprezach. Gdy przychodziło do zmagań w Paryżu, momentalnie wśród faworytek pojawiało się nazwisko Sary Errani. Włoszka, z rocznika 1987, o dwa lata starsza od Radwańskiej, dobrze radziła sobie także na innych nawierzchniach, może poza trawiastą. Choć na Wimbledonie też triumfowała, tyle że w deblu. 36-letnia Sara Errani wciąż gra w tourze. Tylko trzy Polki są wyżej notowane od niej Niewysoka Włoszka słynęła jednak z gry na cegle. We French Open w 2012 roku dotarła do finału (przegrała z Marią Szarapową), rok później była w półfinale, w kolejnych dwóch edycjach - w ćwierćfinałach. W deblu wygrała za to w sezonie 2012, kolejne dwa lata to dwa finały. W najlepszym momencie dobrnęła do piątej pozycji na światowej liście. I w przeciwieństwie do wielu koleżanek z kortów z tamtego okresu, wciąż gra dalej. Nie liczy też na dzikie karty, jak znacznie starsza Venus Williams, a startuje w mniejszych turniejach. Jej dotychczasowy ranking, nawet w okolicach 70. miejsca, wystarczał do gry w turniejach głównych Wielkiego Szlema, np. w Paryżu i Londynie. Czasem decyduje się na występy w challengerach WTA i turniejach ITF. Tak jak teraz w Bari. Włoska legenda zmierzyła się z Polką. Katarzyna Kawa zaczynała od eliminacji To właśnie w stolicy Apulii odbywa się turniej WTA 125 - w drugim tygodniu US Open. To szansa na zdobycie punktów dla zawodniczek, które lubią korty ziemne, choć czołówka do końca roku będzie rywalizować na nawierzchniach twardych. Errani w Bari była rozstawiona z czwórką, doświadczona Polka Katarzyna Kawa musiała tu przebijać się przez kwalifikacje. Przebrnęła je, dziś trafiła na 36-letnią legendę włoskiego tenisa. Grały ze sobą trzy lata temu w USA - wygrała wtedy w starciu z Errani zaledwie trzy gemy. Dla obu zawodniczek serwis nie był dziś zbyt dużym atutem - w pierwszej partii było aż dziewięć przełamań. Dziwiło to szczególnie w przypadku Włoszki, wygrała zaledwie 12 z 31 akcji po pierwszym serwisie. Kawa miała lepsze statystyki, ale też przytrafiało się jej sporo wpadek. Jak choćby w dziesiątym gemie, gdy miała piłkę setową, serwowała i... za chwilę break-pointa dostała Errani. 36-latka wyrównała na 5:5, ale w kolejnych dwóch gemach wygrała zaledwie jedną akcję. Zaskakujący przebieg drugiego i trzeciego seta. Polka dokonała rzeczy niezwykłej Jeśli pierwszy set był dziwny, to co tu powiedzieć o drugim? Errani wygrała swojego pierwszego gema serwisowego, mimo trzech break-pointów Kawy, a później... doszło do dziewięciu przełamań z rzędu. To oznaczało triumf Włoszki 6:4 i konieczność rozegrania decydującej partii. W niej zaś wszystko układało się po myśli doświadczonej rywalki Polki - Errani wygrywała już 4:1, dwa razy wygrała swoje gemy serwisowe, co w tym spotkaniu było czymś szczególnym. I nagle wszystko się odwróciło - Polka triumfowała w pięciu kolejnych gemach, trzy z nich wygrała do zera. I po 159 minutach mogła zapisać na swoim koncie cenny triumf. Kawa wygrała 7:5, 4:6, 6:4. W drugiej rundzie zawodniczka z Krynicy-Zdroju zmierzy się albo z Włoszką Vittorią Paganetti, albo - co bardziej prawdopodobne - Francuzką Carole Monnet, 166. na liście WTA. Podczas Wimbledonu zawodniczka z Francji pewnie pokonała w kwalifikacjach Maję Chwalińską.