Półtora roku temu w pierwszej rundzie turnieju ITF w Saint-Malo Magdalena Fręch pokonała 18-letnią kwalifikantkę Elsę Jacquemot bez większych problemów 6-2, 6-4. Dziś nieco już starsza Francuzka zrewanżowała się Polce w znacznie ważniejszym momencie - w finale turnieju ITF w Dubaju. Jedna i druga mogła wywalczyć ogromny awans. Większy - Francuzka Obie do tego spotkania przystępowały bez przegranego seta. Faworytką była Polka, której wygrana dawała awans aż na 92. miejsce w rankingu WTA. Fręch nie uzyskałaby już więc miejsca w turnieju głównym Australian Open, bo termin zgłoszeń minął w poniedziałek, a ona wtedy była 118., ale pewnie byłaby rozstawiona z czołowym numerem w eliminacjach. Jacquemot z kolei spadła ostatnio na 204. miejsce na światowej liście - zwycięstwo w Dubaju dawało jej promocję aż o 61 miejsc! Miała więc też o co walczyć. Rywalka Polki głośno krzyczała. Wtedy, gdy wygrywała efektowne akcje Fręch i Jacquemot stoczyły w pierwszym secie prawdziwą bitwę. Niektóre gemy trwały po kilkanaście minut - akurat to one kończyły się przełamaniami. Po raz pierwszy dokonała tej sztuki Francuzka, głośno krzycząca po swoich udanych zagraniach. Fręch starała się grać agresywnie, ale pod tym względem ustępowała rywalce, często ryzykującej. Na dodatek Jacquemot raz po raz do swojego repertuaru dodawała precyzyjne skróty, które Polce sprawiały sporo problemów. W czwartym gemie Polka miała dwie szanse na przełamanie, po podwójnym błędzie Jacquemot, ale ta odpowiedziała dwoma ataki blisko końcowej linii. Za chwilę to Polka serwowała w najdłuższym chyba gemie całego spotkania. Fręch miała cztery szanse na skończenie, jej rywalka - aż pięć. Decydowały detale, a kluczowy okazał się w końcu atak Jacquemot wzdłuż linii, który dał jej upragnione przełamanie. Magdalena Fręch odrobiła straty. Ale ten jedenasty gem... Łodzianka szukała swojej szansy na odwrócenie losów tego seta i dostała ją w ósmym gemie. Znów bardzo dramatycznym, bo prowadziła już 40-0, a jednak Francuzka zdołała odrobić te straty, zresztą wyrównując efektownym skrótem. Tym razem, w kluczowym momencie, przy piątym break poincie, nerwy zawiodły Jacquemot, wyrzuciła piłkę w aut. Był więc remis 4-4, sytuacja wróciła do punktu zero. Francuzka wciąż "męczyła" Polkę skrótami, ale gdy Fręch zdołała dobiec do piłki i ją odegrać, Jacquemot się częściej gubiła. Tyle że zdołała się obronić we własnych serwisowych gemach, a w jedenastym uzyskała nawet dwa break pointy, a później - jeszcze jednego. Wtedy Fręch włączyła do gry precyzyjny serwis i zażegnała niebezpieczeństwo. Chwilo jednak, bo dwie ostatnie piłki Francuzka wygrała w niezwykle efektowny sposób. I przy swoim podaniu zakończyła seta. Drugi set bez historii - wyraźna przegrana łodzianki Pierwszy przegrany set w turnieju źle podziałał na Polkę, bo zaraz po przerwie przegrała własne podanie. Znów walczyła dzielnie, podniosła się ze stanu 0-40 i wyrównała, ale siła Francuzki coraz częściej brała górę. Gdy zaś w piątym gemie Jacquemot po raz drugi uzyskała przełamanie, finał był praktycznie rozstrzygnięty. Polka straciła pewność siebie, nie była już w stanie odwrócić tego finału. Szczególnie, że w drugim secie nie miała żadnego break pointa. W równe dwie godziny przegrała więc 5-7, 2-6. Turniej w Dubaju i tak może uznać za udany - w rankingu WTA awansowała bowiem na 105. miejsce. W niedzielę Fręch czeka jeszcze finał gry deblowej. Turniej ITF Al Habtoor Tennis Challenge W100+H w Dubaju, finał singla Elsa Jacquemot (Francja, WTA 204) - Magdalena Fręch (Polska, 3 - 118 WTA) 7-5, 6-2.