30 grudnia zeszłego roku Kamil Majchrzak zaczął wspinaczkę po kolejnych szczeblach drabinki ATP. Zaczynał bowiem od zera, nie był klasyfikowanym, wracał po 14-miesięcznej przerwie spowodowanej nieświadomym zażyciem zakazanych substancji. I od razu rozpoczął grę od mocnego akcentu - wygrał turniej najniższej rangi w Monastyrze. Później były sukcesy w Hammamet w Tunezji, w challengerze 50 w Kigali w Rwandzie oraz w Szarm el-Szejk. Był też dość szybko pasjonujący bój z Borją Ćoriciem, Chorwatem z TOP 50 rankingu zawodowców, który - choć przegrany - pokazał, że 28-letni tenisista z Piotrkowa może wysoko mierzyć. Były też jednak i słabsze momenty, w drugiej połowie kwietnia, turnieje w Chinach, które spowolniły awans w rankingu i odebrały możliwość walczenia o kwalifikacje Rolanda Garrosa czy Wimbledonu. Polak odpadał dwukrotnie w eliminacjach, walczył z urazem i chorobą. Szybciej więc wrócił do kraju, wykurował się i znów gra znakomicie. Cztery zwycięstwa Kamila Majchrzaka w Macedonii Północnej. Piątkowe miało być... najłatwiejsze W Skopje radzi sobie bowiem znakomicie - na nawierzchni, która dla niego wcale nie jest tą wiodącą. Zaczął od wygranej z rozstawionym Belgiem Gauthierem Onclinem 6:2, 6:3, zawodnikiem z trzeciej setki światowej listy. Później były dwa spotkania z "sąsiadami" w rankingu: Czechem Jonášem Forejtekiem (6:3, 3:6, 6:1) i Włochem Alexandrem Weisem 6:3, 7:6. Dziś zadanie wydawało się - w teorii - najłatwiejsze. 25-letni Amerykanin Ryan Seggerman jest w rankingu 555., blisko swojej najlepszej pozycji, ale... nie idzie na łatwiznę. Od poprzedniej jesieni gra tylko w challengerach, omija turnieje ITF i próbuje swoich sił od kwalifikacji. Tak jak w Skopje, wygrał tam już pięć spotkań, w tym z niezwykle utalentowanym Chorwatem Matejem Dodigiem. Zwrot w pierwszym secie, zwrot i w drugim. Dla Polaka był on jednak sporym problemem Jego dużym atutem jest serwis, w starciu z Dodigiem miał 10 asów, w meczu z Austriakiem Neilem Oberleitnerem, pogromcą Maksa Kaśnikowskiego w drugiej rundzie - aż 16. Dziś do tych wartości nie nawiązał, nie miał nawet jakiejś rewelacyjnej skuteczności pierwszego podania, a i tak z Majchrzakiem toczył zacięte widowisko. A Polak mógł tylko żałować, że wydłużył je o ponad godzinę. Polak jako pierwszy znalazła się w sporych kłopotach, bo dał się przełamać i to ciągnęło się za nim aż do stanu 2:5. Czyżby po secie? Wcale nie, Majchrzak przełamał rywala w ostatniej chwili, wyrównał, doprowadził do tie-breaka. A w nim był już wyraźnie lepszy, wygrał do dwóch. I gdy w drugiej partii sam prowadził 5:2, można było oczekiwać, że szybko załatwi sprawę. Kamil Majchrzak w finale challengera ATP 75 w Skopje. Zagra o swój piątym tytuł w tym roku Wtedy stało się jednak coś dziwnego. Coś, co znów udowadnia, że dopóki sędzia nie powie "gem, set i mecz", nie można niczego wyrokować. Polak miał dwie piłki meczowe przy swoim prowadzeniu 5:3. I serwował, co było jego atutem. Sytuacja potoczyła się jednak w zupełnie innym kierunku niż w pierwszej partii, teraz to Amerykanin odrobił straty. I to on wygrał tie-breaka 8:6, wyrównując stan meczu. Miał w tym momencie przewagę w sferze mentalnej. Kamil nie pozwolił jednak na aż tak radykalny zwrot, nie dopuścił do niespodzianki, bo taką byłaby jego porażka. Trzecią partię miał już pod pełną kontrolą, ze stanu 0:1 szybko doprowadził do 5:1. W kluczowym momencie obronił dwa break-pointy, "złamał" Seggermana. I wygrał, po raz piąty w tym roku zagra o tytuł. W wirtualnym rankingu ATP już jest 290., to ułatwi mu życie w kolejnych tygodniach, będzie mógł próbować sił w coraz lepszych turniejach. A jeśli w finale ogra też 19-letniego Koreańczyka Gerarda Campana Lee (ATP 349) bądź 18-letniego Austriaka Joela Schwärzlera (ATP 664), awansuje w okolice 266. miejsca. Jedno jest pewne - nad młodymi wilczkami będzie miał przewagę doświadczenia.