Przed startem turnieju w Pekinie strata Igi Świątek do Aryny Sabalenki wynosiła ponad tysiąc punktów, a Polka miała za sobą niezbyt udany turniej w Tokio. Wydawało się, że losy prowadzenia w rankingu WTA na końcu 2023 roku już zostały rozstrzygnięte - zwłaszcza, że tak naprawdę obu zawodniczkom zostały w planach jedynie dwa starty: właśnie w Pekinie, a później w WTA Finals z Cancunie. Dziś już wiemy, że wszystko może potoczyć się inaczej, ale kluczem jest tu finałowy pojedynek w stolicy Chin. To kluczowy warunek dla Igi Świątek. Część strat już odrobiła, ale to wciąż za mało 22-letnia zawodniczka z Raszyna już zmniejszyła straty do Sabalenki - to wiemy na pewno. Białorusinka w Pekinie dotarła tylko do ćwierćfinału, tam przegrała z Jeleną Rybakiną - dostanie 215 punktów. Polka zaś za awans do finału już ma zagwarantowane 650 punktów, a jeśli pokona Samsonową - dostanie kolejnych 350 punktów. Z drugiej strony - odpadnie jej 305 punktów wywalczonych w Ostrawie rok temu, gdy w finale przegrała z Barborą Krejcikovą. Wiemy więc, że Świątek zmniejszy straty do Sabalenki - będzie je dzieliło 465 punktów w przypadku wygranej Polki w China Open, bądź aż 815 punktów, jeśli przegra. Ten drugi wariant praktycznie eliminuje możliwość odrobienia straty do Białorusinki jeszcze w tym roku. Dlaczego, skoro w WTA Finals można zdobyć aż 1500 punktów za końcowy triumf i serię pięciu zwycięstw, którą Polka ma właśnie w Pekinie? Już tłumaczymy. Iga Świątek cieszyła się w San Diego. Po roku te punkty jej odpadną, strata się nagle zwiększy Za tydzień Świątek i Sabalenka nie grają, ale ich dorobek w rankingu znów się zmieni - stracą bowiem punkty wywalczone przed rokiem w San Diego. Nasza reprezentantka wygrała tam turniej WTA 500 - dostała za to aż 470 punktów. Tyle że Białorusince odpadnie zaledwie 100 punktów, ona w San Diego przegrała już w ćwierćfinale. 16 października obie tenisistki będzie więc dzieliło w rankingu WTA ponad 800 punktów. To dużo, ale i... mało, bo za samo zeszłoroczne WTA Finals Sabalenka straci o 205 punktów więcej od Polki. I wtedy zacznie się cała matematyczna zabawa - jak tu odrobić 630 punktów? W WTA Finals 22-latka z Raszyna może bowiem wygrać aż 1500 punktów - jeśli wygra cały turniej i nie przegra żadnego meczu. Tam bowiem pierwsza faza odbywa się w dwóch czteroosobowych grupiach każda z tenisistek rozgrywa trzy mecze. Za wygrane spotkanie jest 250 punktów, za przegrane - połowa tego. Gdyby nawet Sabalenka wygrała trzy mecze w fazie grupowej, ale później przegrała w półfinale, Polka będzie w stanie ją wyprzedzić. Przy czym musi spełnić pierwszy i najważniejszy na razie warunek - wygrać z Ludmiłą Samsonową w niedzielnym finale w Pekinie. Początek meczu - o godz. 13.30.