"Ponad 20 lat czekaliśmy, aż jakiś Polak pójdzie w moje ślady i wejdzie do pierwszej setki rankingu ATP. Teraz mamy tam dwóch zawodników i należy im się spory szacunek, bo w czołówce jest ciasno i konkurencja jest ogromna" - powiedział Fibak, który w 1977 roku był dziesiąty na świecie w singlu. "Szczególnie awans Przysiężnego do tego grona jest ważnym wydarzeniem. Dzięki temu w tym roku dwóch Polaków mogło grać w Wielkim Szlemie w głównym turnieju. Jeszcze niedawno coś takiego trudno było sobie wyobrazić" - dodał. Kubot rozpoczął sezon w pierwszej setce rankingu, a po udanych występach w pierwszych miesiącach w kwietniu osiągnął 41. pozycję na świecie, najwyższą w karierze. W lecie doznał jednak kontuzji stopy, która wyeliminowała go z gry na sześć tygodni, a rok zakończył na 70. miejscu. "Fantastyczny był początek roku w wykonaniu Łukasza. W styczniu był w czwartej rundzie Australian Open, a w lutym świetnie się spisywał w Ameryce Południowej. Był chyba wtedy w życiowej formie, ale nie chciałbym być w jego skórze na początku nowego roku, bo będzie musiał bronić sporo punktów. Wierzę, że sobie poradzi" - podkreślił Fibak. "Trochę szkoda, że zdecydował się w marcu na grę w Pucharze Davisa, bo pechowa porażka z Finlandią podcięła mu skrzydła. Niestety, po Sopocie zgubił formę i później mu już nie szło tak dobrze, ale ważne, że się utrzymał w setce. Teraz ma za plecami konkurencję w postaci Michała" - ocenił. Przysiężny na wiosnę wszedł do pierwszej setki i mógł bez eliminacji grać w wielkoszlemowych imprezach na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu, na trawie w Wimbledonie i twardej nawierzchni w US Open. Zakończył rok na 86. miejscu, dzięki czemu znajdzie się też w głównej drabince Australian Open. "Mam nadzieję, że dzięki temu nikt już nie będzie reagował zdziwieniem na naszych zawodników. Tak jak to było na początku mojej kariery. Kiedy pokonałem Artura Asha, zapytał mnie po meczu: skąd jesteś? Jak mu odpowiedziałem, że z Polski, to zdziwił się, że w Polsce gra się w tenisa" - powiedział Fibak, który w 1979 r. był trzecim deblistą świata. "Łukasz jest też w pierwszej dziesiątce rankingu deblowego. W czołówce od dawna są też przecież Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, a ich ostatni występ w półfinale turnieju masters przywołał miłe wspomnienia z mojej kariery. Dobrze, że w Londynie mają okazję grać obok Rogera Federera czy Rafaela Nadala, ale szkoda, że ci tenisiści ograniczają się do singla. Prestiż debla był większy, kiedy grali tam liderzy indywidualnego rankingu, a teraz gra podwójna żyje trochę jakby swoim życiem" - dodał. Rok 2010 był trochę mniej udany w kobiecym tenisie od poprzednich. Agnieszka Radwańska, która przez dwa sezony utrzymywała się w czołowej dziesiątce rankingu WTA Tour jest obecnie 14. na świecie. W sierpniu doznała przeciążeniowego złamania kości palca lewej stopy. Zakończyła starty na początku października, po czym przeszła operację, a teraz rehabilitację. "Chyba się już przyzwyczailiśmy, że Agnieszka jest w czołówce, więc u kobiet trudniej o większe zaskoczenie. Oczywiście chyba wszyscy liczyli, że trochę lepiej jej będzie szło w tym sezonie, ale kolejna kontuzja pokrzyżowała jej plany. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia i będzie znów grała na wysokim poziomie" - powiedział Fibak. "Szkoda że jej siostra Urszula przez kręgosłup miała praktycznie cały rok zepsuty i teraz musi walczyć o powrót do pierwszej setki. Myślę, że jej się to uda i to dość szybko. Smutno mi natomiast patrzeć na to, co się dzieje z Martą Domachowską. Jej duży spadek w rankingu i problemy z formą chyba niezbyt dobrze wróżą. Chciałbym bardzo, żeby znów udał jej się powrót, ale nie wiem czy to jest możliwe" - zakończył.