28-letni Szwajcar po raz 22. w karierze dotarł do finału w Wielkim Szlemie i po raz ósmy z rzędu. Tę serię rozpoczął w paryskim Roland Garros w czerwcu 2007 roku. Z Tsongą spotkał się po raz trzeci poprawiając bilans tych pojedynków na 2:1. Przed rokiem Federer poniósł tu porażkę w finale z Hiszpanem Rafaelem Nadalem. W niedzielę stanie przed szansą odniesienia czwartego zwycięstwa w Australian Open, w którym był najlepszy w 2004 roku i w latach 2006-2007. Tenisista z Bazylei może też zdobyć 16. tytuł wielkoszlemowy, czym wyśrubuje rekord wszech czasów. Sześciokrotnie był też najlepszy w Wimbledonie, pięć razy w US Open, a przed rokiem po raz pierwszy w Roland Garros. Drugi w tej klasyfikacji Amerykanin Pete Sampras zakończył karierę z dorobkiem 14 triumfów. "Myślę, że dzisiaj nikt nie byłby w stanie z nim wygrać. Bardzo ciężko się z nim walczy, gdy jest w takiej dyspozycji. Szybciej biegał do piłek, niż ja, lepiej je odbijał, był po prostu lepszy. To wszystko, co mogę powiedzieć" - stwierdził po meczu 24-letni Francuz. "Co dzisiaj było nie tak? Przede wszystkim mój serwis, bo 55 procent trafień przy pierwszym serwisie to u mnie fatalny wynik. Także jego prędkość była dzisiaj dużo niższa, niż powinna. Poza tym zepsułem kilka wolejów w ważnych momentach na początku meczu i to pozwoliło mu zyskać przewagę. Gdy Roger się rozpędzi, to naprawdę nie sposób go zatrzymać" - dodał. Dotychczas Tsonga tylko raz dotarł do finału imprezy wielkoszlemowej, a udało mu się to w 2008 roku właśnie w Melbourne. Przegrał wówczas z Serbem Novakiem Djokovicem. Pierwszy półfinał rozegrano już w czwartek; rozstawiony z numerem piątym Murray wygrał 3:6, 6:4, 6:4, 6:2 z Chorwatem Marinem Cilicem (nr 11.). 22-letni Szkot po raz drugi w karierze osiągnął finał w Wielkim Szlemie. W Melbourne w czterech poprzednich występach dwukrotnie dochodził do 1/8 finału, a także dwukrotnie ponosił porażki w pierwszej rundzie. Poprzednio udało mu się to we wrześniu 2008 roku, ale walkę o tytuł w nowojorskim US Open przegrał wtedy z Federerem. Tym razem będzie więc miał okazję zrewanżować się za tamto niepowodzenie, tym bardziej, że ma korzystny bilans pojedynków 6:4. Jednak ich dwa ostatnie mecze kończyły się zwycięstwami Szwajcara: w sierpniu w Cincinnati i w listopadzie w ATP World Tour Finals w hali O2 w Londynie. Murray jest największą nadzieją angielskich kibiców na pierwszy od 74 lat triumf ich tenisisty w Wielkim Szlemie. Ostatnim jego rodakiem, jaki wygrał Australian Open był Fred Perry, który dwa lata później triumfował w US Open. Od tego czasu nie udało się to żadnemu Brytyjczykowi, choć jeszcze kilka lat temu nadzieję na to rozbudzały dobre występy Tima Henmana. "Wierzę, że w niedzielę uda mi się rozegrać kolejny dobry mecz tutaj, ale nie czuję jakiejś presji przed finałem. W niezbyt wesołej sytuacji jest Andy, bo wszyscy Brytyjczycy liczą na pierwszy triumf Brytyjczyka w Wielkim Szlemie od... ile to było... 150 000 lat?" - zażartował Federer podczas krótkiego wywiadu udzielonego przed zejściem z kortu. Wyniki spotkań 1/2 finału gry pojedynczej mężczyzn: piątek Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 12) 6:2, 6:3, 6:2 czwartek Andy Murray (W. Brytania, 5) - Marin Cilic (Chorwacja, 14) 3:6, 6:4, 6:4, 6:2