Australijski związek tenisowy określa nowe reguły jako "rewolucyjne". Styczniowy mecz Federera z Hewittem toczyć się będzie do trzech wygranych setów. Partia skończy się, gdy któryś z utytułowanych zawodników zapisze na swoim koncie cztery, a nie sześć gemów. W związku z tym tie-break będzie rozgrywany przy stanie 3:3. Nie będzie wówczas obowiązywała też zasada przewagi tylko decydującego punktu. Nie będzie też powtórki akcji, gdy piłka przy serwisie otrze się o siatkę. W takim wypadku wymiana będzie kontynuowana. "Ten format zrewolucjonizuje naszą dyscyplinę, szczególnie w klubach i w wydaniu amatorskim. Obecnie czas jest dla każdego bardzo cenny i nowe reguły będą atutem, by zdołać zmieścić tenis w napiętym grafiku" - argumentował szef australijskiej federacji Craig Tiley. Podekscytowany udziałem w oryginalnym przedsięwzięciu jest również 33-letni Federer, który w niedzielę wraz z kolegami z reprezentacji zdobył Puchar Davisa. "Nie mogę się już doczekać wizyty w Sydney i tego specjalnego meczu z moim starym przyjacielem i rywalem Lleytonem. Stoczyliśmy przez lata kilka niesamowitych pojedynków i myślę, że wciąż stać nas na to, by dać z siebie wszystko w kolejnym" - zadeklarował wicelider światowego rankingu i 17-krotny triumfator turniejów wielkoszlemowych. Z Hewittem (50. ATP), który - tak jak on - w przeszłości był liderem rankingu tenisistów, oficjalnie zmierzył się dotychczas 27 razy. Szwajcar rozstrzygnął na swoją korzyść 18 z tych spotkań, ale w jedynej tegorocznej konfrontacji - na samym początku sezonu w finale turnieju w Brisbane - górą był Australijczyk.