W środę drużyna gospodarzy przegrała z Rosjankami 1:2, a dwa dni później pokonała Dunki 3:0. Dało jej to drugie miejsce w grupie A imprezy w Zielonej Górze i utrzymanie w Grupie I. Stawką sobotniego meczu była trzecia pozycja w imprezie w Zielonej Górze oraz korzystniejsza pozycja na liście rozstawionych w kolejnej edycji. W inauguracyjnej odsłonie spotkania z Ukrainkami po stronie "Biało-Czerwonych" zaprezentowała się 21-letnia Magdalena Fręch. Zajmująca 180. miejsce w rankingu WTA łodzianka po raz pierwszy wystąpiła podczas tego turnieju - wcześniej była oszczędzana z powodu przewlekłych kłopotów z nadgarstkiem przez kapitana Dawida Celta. Dwa lata temu w ćwierćfinale zawodów ITF w Stambule pokonała starszą o trzy lata Katerynę Kozłową. Tym razem 126. na światowej liście przeciwniczka zaczęła pierwszą odsłonę od prowadzenia 3:0. Fręch wyrównała, ale potem kolejne gemy zapisywała na swoim koncie już tylko rywalka. W drugiej partii Ukrainka wygrywała już 5:3 i miała przed sobą swój gem serwisowy, ale Polka zaliczyła przełamanie powrotne. Przy stanie 5:5 wykorzystała trzeciego "break pointa", a chwilę później doprowadziła do remisu w całym spotkaniu. W decydującym secie to ona wyraźnie dominowała, zwyciężając w tym pojedynku 3:6, 7:5, 6:2. Następnie w roli pierwszej rakiety w ekipie "Biało-Czerwonych" zadebiutowała 17-letnia Iga Świątek. Zajmująca 141. miejsce w rankingu warszawianka w obu poprzednich meczach była drugą singlistką. W środę mocno we znaki dawały się jej nerwy, dwa dni później radziła sobie pod tym względem lepiej i podobnie było w sobotę, gdy przyszło jej się zmierzyć z 34. w zestawieniu tenisistek Dajaną Jastremską. 18-letnia Ukrainka, która w niedzielę wygrała turniej WTA w Hua Hin, wystąpiła wcześniej w Zielonej Górze tylko w meczu otwarcia swojej drużyny, a podczas dwóch kolejnych odpoczywała. W pojedynku o 3. miejsce zabrakło zaś po raz trzeci z rzędu Łesi Curenko (24. WTA), która ostatnio nie może odnaleźć formy. Świątek nie przestraszyła się znacznie wyżej notowanej rywalki i prowadziła z nią wyrównaną walkę niemal przez cały pierwszy set. Dopingowana żywiołowo przez członków polskiej reprezentacji niespodziewanie jako pierwsza przełamała przeciwniczkę przy stanie 4:3, ale po chwili sama straciła podanie. Tie-break zaczął się po myśli Jastremskiej (3-0) i Polka już do końca tej części seta nie była w stanie nawiązać walki z rywalką. Dwa ostatnie punkty oddała jej po podwójnych błędach. W drugiej odsłonie nie brakowało przełamań, które dwa razy następowały parami. Piątego "breaka", na wagę zwycięstwa w tej odsłonie i w spotkaniu Ukrainka zanotowała w 10. gemie. Warszawianka, która w tej partii kilka razy notowała proste błędy, obroniła cztery piłki meczowe, ale przy kolejnej spasowała. Ostatecznie przegrała 6:7 (2-7), 4:6. O losach całego meczu decydowała więc rywalizacja w deblu, do którego przystąpiły Alicja Rosolska w parze ze Świątek i Kozłowa razem z Martą Kostiuk. To spotkanie przyniosło polskim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów, ale zakończoną happy endem. Po pewnie wygranej w pierwszej odsłonie biało-czerwone równie gładko przegrały kolejną. W decydującej prowadziły 5:1, by stracić pięć gemów z rzędu. W 12. obroniły trzy piłki meczowe. W tie-breaku długo trwała zacięta walka, ale końcówka należała do Polek. Był to drugi w historii pojedynek "Biało-Czerwonych" z Ukrainkami. W 2007 roku w bułgarskim Płowdiw, również w Grupie I Strefy Euro-Afrykańskiej, lepsze były rywalki - 2:1. W finale Rosjanki zmierzą się ze Szwedkami. W meczu o utrzymanie w Grupie I Estonki pokonały Dunki 2:0. Wynik: Polska - Ukraina 2:1 Magdalena Fręch - Kateryna Kozłowa 3:6, 7:5, 6:2 Iga Świątek - Dajana Jastremska 6:7 (2-7), 4:6 Alicja Rosolska, Świątek - Marta Kostiuk, Kozłowa 6:1, 1:6, 7:6