Frances Tiafoe pierwszy raz na dobre pokazał się światu w 2019 roku, a dokładnie na samym początku tegoż roku. Amerykanin wówczas osiągnął swój pierwszy poważny sukces w karierze. W wieku 20 lat udało mu się pierwszy raz osiągnąć etap drugiego tygodnia turnieju rangi Wielkiego Szlema. Wówczas było to Australian Open, gdzie Tiafoe dotarł do ćwierćfinału, w którym musiał uznać wyższość Rafaela Nadala i nie była to oczywiście żadna ujma. Gigantyczna sensacja! Magdalena Fręch eliminuje z Australian Open francuską faworytkę Później słuch o Tiafoe nieco zaginął. Amerykanin na tapet powrócił we wrześniu 2022 roku, gdy pokazał się ze znakomitej strony przed własnymi rodakami. Wówczas Tiafoe znajdował się w życiowej formie i udało mu się nawet odpowiedzieć na porażkę z Nadalem sprzed kilku lat. 25-latek zmierzył się z Hiszpanem na etapie czwartej rundy i wygrał z Nadalem, wyrzucając utytułowanego za burtę ostatniego Wielkiego Szlema w roku. Dopiero w półfinale Tiafoe musiał uznać wyższość Carlosa Alcaraza. Faworyt za burtą Australian Open. Fatalny występ niedawnego półfinalisty US Open Rok później zbliżył się do wyniku sprzed 12 miesięcy. Odpadł bowiem w ćwierćfinale z Benem Sheltonem. Można było więc odnieść wrażenie, że jego kariera idzie w bardzo dobrą stronę. Tegoroczne Australian Open rozpoczął całkiem udanie, pokonując Bornę Coricia w czterech setach. W drugiej rundzie w teorii na Amerykanina czekała nieco łatwiejsza przeszkoda. Mowa bowiem o Czechu Tomasu Machacu, który w rankingu ATP plasuje się na 75. miejscu. 23-latek nigdy w życiu nie przedarł się przez drugą rundę Wielkiego Szlema, nie ma więc doświadczenia, które posiada Tiafoe. Faworytem tego pojedynku był rzecz jasna Amerykanin, ale z tej roli nie tylko się nie wywiązał, co zwyczajnie zagrał bardzo słabo i młodemu żółtodziobowi na tej scenie dał szansę na pokonanie siebie. Już po pierwszym secie stało się jasne, że będzie to bardzo trudny pojedynek dla Tiafoe, który nie pokazał zbyt wiele dobrego. Porażka 4:6 katastrofą jednak nie była. Kompletne szaleństwo. Niesamowite, co zrobiła Magdalena Fręch w Australian Open. Eksperci zachwyceni W drugiej partii Tiafoe dostał szansę na poprawę, ale z niej nie skorzystał. Amerykanin rozpoczął dobrze, od wygrania własnego podania. Drugiego serwisu już jednak nie obronił i musiał gonić. Udała mu się ta sztuka i odłamał na 4:4. Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku tie-breakowi, Tiafoe znów dał się przełamać i ostatecznie przegrał tego seta ponownie 4:6. Stanął pod bardzo wysoką ścianą, którą było odrobienie straty dwóch setów. Trzecia partia była zdecydowanie bardziej wyrównana. Panowie przełamali się zaledwie po jednym razie i w końcu dotarli do tie-breaka, który również lepiej rozpoczął Czech. W tej części seta mieliśmy siedem mini-przełamań, co przełożyło się na wynik 7:5 dla Czecha. Ostatecznie to 75. tenisista świata wyszedł z tego pojedynku zwycięsko i kolejny raz udowodnił, że nikt nie stoi na przegranej pozycji. Tiafoe, odpadając sprawił, że zmniejszyła się liczba tenisistów rozstawionych.