Aryna Sabalenka rozpoczęła tegoroczne zmagania w Paryżu od pewnej wygranej z Eriką Andriejewą. Starsza siostra Mirry, chociaż dzielnie walczyła, zdołała ugrać zaledwie trzy gemy w starciu z Białorusinką. Spotkanie potrwało zaledwie 68 minut. Już na "dzień dobry" wiceliderka rankingu WTA dała jasny sygnał, że jest dobrze przygotowana do rywalizacji o trzeci tytuł wielkoszlemowy w karierze. W drugim spotkaniu spędziła na korcie nawet o sześć minut mniej i ponownie bardzo łatwo odprawiła swoją rywalkę. Białorusinka mierzyła się z Moyuką Uchijimą i nie miała większych problemów z pokonaniem Japonki, zamknęła spotkanie w zaledwie 62 minuty. Wygrała 6:2, 6:2 i przerwała serię 19 zwycięstw rywalki z rzędu. I można powiedzieć, że miała szczęście, bo udało jej się szybko "dograć" mecz. A to w tegorocznym turnieju wcale nie jest regułą. Fatalne obrazki na kortach Rolanda Garrosa. Sabalenka ma na to swój sposób Niestety, tegoroczna edycja zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa torpedowana jest przez pogodę. Padający deszcze sprawia, że tenisiści cały czas zmuszeni są przerywać swoje spotkania i schodzić z kortów, co zupełnie niszczy kalendarz gier. Jest to kłopotliwe szczególnie w pierwszych rundach, gdzie mecze rozgrywane są w zdecydowanej większości na kortach bez dachów. I oglądamy fatalne obrazki, zawodników i zawodniczek czmychających do szatni, zdegustowanych tym, że wciąż pada. Po swoim meczu z Japonką Sabalenka przyznała, że aura zdecydowanie nie sprzyja tenisistom. Ona ma jednak na to swój sposób. Kolejne starcie z przyjaciółką Nie mogło też zabraknąć pytań o jej najbliższą rywalkę, którą będzie Paula Badosa. Tak się składa, że łączy ją z Hiszpanką przyjaźń i poza kortem obie panie bardzo często są widywane razem. Na French Open znów zagrają przeciwko sobie. I co ciekawe, Sabalenka zdradziła, że to mecze Badosy ogląda najczęściej.