Od kiedy reprezentantka Wielkiej Brytanii Emma Raducanu wygrała US Open w 2021 roku, wokół zawodniczki zrobił się nieprawdopodobny szum. Z jednej strony zaowocowało to licznymi kontaktami sponsorskimi i reklamowymi, ale też ma swoją ciemną stronę. Na młodej tenisistce ciążyła potężna presja, z którą - jak dotąd - Raducanu niespecjalnie sobie radzi. Zmienia trenerów jak rękawiczki, a jej wyniki rozczarowują. Ma też sporego pecha, bo często prześladują ją kontuzje, miewa też problemy zdrowotne. Tak jest właśnie tym razem. Raducanu musiała wycofać się z turnieju WTA w Austin, ponieważ cierpi na zapalenie migdałków. Brytyjka w tym sezonie rozegrała zaledwie cztery spotkania i na jakiś czas licznik przestanie bić. Czytaj także: Czeszka ma patent na Świątek. Polka ją inspiruje W ubiegłym roku, głównie z powodu kontuzji, rozegrała zresztą tylko 36 meczów, tak że fatalna seria trwa cały czas. Niestety wiele wskazuje na to, że jej wygrana z 2021 roku będzie tylko jednorazowym wyskokiem, bo na ten moment trudno wyobrazić sobie jej powrót do ścisłej czołówki. Choć rzecz jasna, kiedy już będzie zdrowa i poukłada sobie wszystkie sprawy wokół, będzie w stanie zagrozić najlepszym tenisistkom świata.