Występ 23-krotnej triumfatorki imprez tej rangi i przez to najbardziej utytułowanej tenisistki w historii był kulminacyjnym punktem pierwszego dnia zmagań w Narodowym Centrum Tenisa im. Billie Jaen King. Uwaga prawie 30 tys. kibiców na korcie im. Arthura Ashe'a, największej arenie kompleksu, zwrócona była tylko na nią. Prawie 41-letnia zawodniczka nie zawiodła i cała otoczka, która miała być ostatecznym hołdem fanów i pożegnaniem odchodzącej gwiazdy okazała się przedwczesna. Wyjściu Williams na kort towarzyszyła owacja kibiców. Pojawiła się też kartoniada z napisem "G.O.A.T", "G.O.A.T", czyli "Greatest Of All Time"; tzn. najlepsza w historii. Były też głośna muzyka i film, który przypomniał jej sześć zwycięstw w Nowym Jorku. Amerykanka pokonała emocje, wzruszenie i świetnie odnalazła się w tej atmosferze. W czarnym stroju zdobionym diamentami, które znajdowały się zarówno na jej sukience, opasce na włosy, jak i specjalnych butach, tworząc logo producenta i otaczające je gwiazdy, po raz kolejny zaświeciła pełnym blaskiem. Dwie godziny później ponownie zabrała z krzesła swoją tenisową torbę i dumna zeszła do szatni po jednej z największych i najważniejszych wygranych w karierze. Zajmująca 605. miejsce w rankingu światowym jego była liderka, która prowadziła przez 319 tygodni, pokonała 14 lat młodszą i 80. na liście WTA Kovinic 6:3, 6:3. Ten sukces też miał wymiar historyczny, bo Williams wygrywała z rywalkami z 48 różnych krajów świata, ale do poniedziałku nie było w tym zestawieniu Czarnogóry. Dokonała tego pod okiem męża Alexisa Ohaniana, córki Olimpii i oddanej publiczności, wśród której były gwiazdy takie, jak pięściarz Mike Tyson, alpejka Lindsey Vonn, przedstawiciele świata filmu Hugh Jackman i Spike Lee oraz Bill Clinton, który był prezydentem USA, gdy Williams w 1999 roku triumfując w US Open zaczęła tworzyć swoją sportową legendę. A bohaterka wieczoru zaprezentowała wszystko to, co przez lata było jej znakiem firmowym na korcie - zawziętość, ambicję, okrzyki radości, mobilizacji, ale i złości czy zaciśniętą pięść po udanych zagraniach. Ekscytacja kibiców sięgnęła zenitu przed piłką meczową, kiedy chyba wszyscy na trybunach wstali, by uwiecznić ten moment na telefonach. "To bezprecedensowe wydarzenie" - podkreślił na trybunie prasowej dziennikarz "New York Timesa", który sporo wielkich tenisowych historii widział i opisał. "Publiczność była szalona. To naprawdę mi pomogło. Czuję się tu bardzo komfortowo. Kiedy wchodzę tu na kort, to zawsze, ale w taki wieczór szczególnie, chcę po prostu dać z siebie wszystko" - przyznała później Williams, która wiele dokonała nie tylko w sporcie, ale wywarła olbrzymi wpływ na amerykańskie społeczeństwo. "10 czy 20 lat temu to miejsce nie wyglądało tak, jak dziś. Była i jest ambasadorem mniejszości. Pokazała nam wszystkim, że możliwe są rzeczy, które wydają się na pozór nieosiągalne" - przyznała Tia Green, 50-latka z Oklahama City, która wybrała się do Nowego Jorku z czterema kuzynami. Williams po meczu zamieniła też kilka zdań z inną legendą tenisa i patronką nowojorskiego kompleksu Billie Jean King, która była ubrana żakiet w kolorze fuksjowym. "Bo to, poza czarnym, twój ulubiony..." - wyjaśniła zdobywczyni łącznie 39, a 12 w singlu, tytułów wielkoszlemowych. "Kocham to, że niczego się nie boisz i nienawidzisz przegrywać. To niesamowite, w jaki sposób przez te wszystkie lata poruszyłaś nasze serca i umysły. Dziękuję za zaangażowanie na rzecz większej równości i różnorodności" - zwróciła się King do Williams. Z kolei gwiazda amerykańskiej telewizji Oprah Winfrey podziękowała tenisistce za to, że pokazała, jak być jednocześnie potężnym i nieustraszonym, ale i pełnym wdzięku. "Wróciłaś, bo nigdy w życiu się nie bałaś i przed niczym nie cofałaś. Wiedz, że czegokolwiek nie zrobisz w przyszłości, wszyscy będziemy na to patrzeć z miłością i szacunkiem" - powiedziała Winfrey. W amerykańskich mediach szeroko komentowane jest zwycięstwo Williams, która - jak podkreślili organizatorzy US Open - została dopiero czwartą tenisistką w Erze Open, trwającej od 1968 roku, które wygrały mecze w czterech różnych dekadach swojego życia. Wcześniej dokonały tego pochodząca z Czech Amerykanka Martina Navratilova, Japonka Kimiko Date i... starsza siostra Sereny - Venus. "Ostatni taniec trwa", "Serena zapewniła ekscytujący premierowy wieczór", "Williams wciąż w trasie", "Serena Williams przedłuża swoją wyjątkową karierę" - to niektóre tytuły prasowe i internetowe. W środę na drodze zwyciężczyni 73 zawodowych turniejów stanie druga obecnie rakieta globu - Estonka Anett Kontaveit. pp/