Magdalena Fręch jeszcze kilkanaście miesięcy temu niewątpliwie nie była wymienia w gronie zawodniczek, którego mogą sprawić spore problemy tenisistkom z czołówki. Obok Igi Świątek, numerem dwa była raczej Magdalena Linette, która ubiegłoroczne Australian Open zakończyła dopiero na półfinale, co jest oczywiście jej największym sukcesem w karierze. Fręch była "dopiero" numerem trzy w spośród polskich tenisistek, ale właśnie od Australian Open zaczęło się to zmieniać. Polacy poznali rywala w meczu o wszystko. Wcześniej była porażka Tym razem to młodsza z Magd bardzo dobrze wypadła podczas australijskiego turnieju rangi Wielkiego Szlema. Fręch zakończyła bowiem zmagania na czwartej rundzie, po drodze pokonując, choćby Caroline Garcię, a więc jedną z czołowych tenisistek świata. Po takim wyniku Fręch zanotowała oczywiście bardzo wyraźny skok w rankingu. Do Australian Open podchodziła z numerem 72 przy swoim nazwisku, zaś po była już tuż za czołową pięćdziesiątką rankingu WTA. Fręch z dumą ogłasza. Poruszający wpis Celem było wejście do grona zawodniczek, które mogą pochwalić się swoją obecnością w najlepszej trzydziestce. Bardzo do tego Polka przybliżyła się, gdy awansowała do finału turnieju WTA w Pradze, ale wówczas lepsza okazała się Magda Linette. W rywalizacji o mistrzostwo turnieju WTA 500 w Guadalajarze Fręch nie miała sobie równych, co zapewniło jej awans na 32. miejsce. Już wtedy osiągnięcie celu było tak naprawdę o maleńki kroczek. Nowe wieści prosto z obozu Igi Świątek. "Jest w planach" W notowaniu rankingu WTA z 7 października 2024 roku Fręch widnieje już przy numerze 27, co jest wyjątkową chwilą dla Polki, czemu dała wyraz na Twitterze. "To tylko mała dziewczynka z wielkimi marzeniami. Czołowa 30 osiągnięta! 27. zawodniczka świata. Jestem niesamowicie dumna z tego, co udało mi się dotychczas osiągnąć. Najważniejsze jest, żeby przechodzić przez tę przygodę z uśmiechem na twarzy. Z dwóch kortów przy szkole, do największych stadionów świata" - w taki sposób rozpoczął się wpis drugiej najlepszej polskiej zawodniczki na Twitterze z niesamowicie uroczym zdjęciem z dzieciństwa. "Jestem jeszcze bardziej szczęśliwa, z tego powodu, że udało mi się dotrzeć do celu z naprawdę małą grupą ludzi wokół siebie. Dziękuję wszystkim kibicom, którzy wspierali mnie na tej drodze. Dla innych to wystarczające, dla innych zdecydowanie zbyt mało, ale ja piszę swoją własną historię" - zakończyła Polka. Wpis Fręch pojawił się zaraz po wygranym meczu z Hontamą, a więc po północy czasu chińskiego, gdzie to spotkanie się odbywało.