Coraz szerzej uchyla się furtka dla rosyjskich i białoruskich sportowców. Międzynarodowy Komitet Olimpijski upublicznił pakiet zasad, po których spełnieniu zawodniczki i zawodnicy z Rosji i Białorusi będą mogli wrócić do rywalizacji na międzynarodowych arenach. To spotkało się ze stanowczym sprzeciwem ze strony wielu krajów, w tym z Polski. "Decyzja MKOl o przywróceniu rosyjskich sportowców do rywalizacji to skandal i zdrada prawdziwego ducha sportu. Poleciłem ministrowi Kamilowi Bortniczukowi, aby przekazał władzom MKOl nasz stanowczy sprzeciw. Zrobimy co w naszej mocy, żeby sport pozostał wolny od rosyjskich wpływów" - napisał na Twitterze premier Mateusz Morawiecki. Faktem jest, że właściwie od początku wojny w Ukrainie są sportowe rejony, w których ban dla Rosjan i Białorusinów nie obowiązuje. Na tenisowym kortach mogą oni występować bez większych komplikacji. Nie było to w smak organizatorom Wimbledonu, którzy w zeszłym roku zakazali im udziału w wielkoszlemowym turnieju. Teraz już wiadomo, że historia już się nie powtórzy. Wimbledon ugina się pod naciskami ATP i WTA i dopuszcza do startów sportowców z krajów rządzonych przez Putina i Łukaszenkę. Trudno jest się z tym pogodzić zwłaszcza Ukraińcom, w tym Elinie Switolinie. Rosjanie przypuszczają podły atak na Polskę i ministra Kamila Bortniczuka. "Niech się nie miesza" Ukraińska tenisistka z goryczą o sytuacji w tenisie. Rosjanie grają jak gdyby nigdy nic, a Ukraińcy umierają za swój kraj Brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Tokio (2020), w przeszłości trzecia tenisistka w światowym rankingu, miała ostatnio dłuższą przerwę od gry. W zeszłym roku została mamą i chwilowo wycofała się ze startów w turniejach WTA. Niedawno wróciła do treningów i przygotowuje się do zawodów w Charleston. Śledzi też bieżącą sytuację dotyczącą wojny w Ukrainie i położenia rosyjskich i białoruskich sportowców w świecie tenisa. W rozmowie z "Kyiv Post" nie kryje rozgoryczenia. "Związki tenisowe WTA i ATP nadal zezwalają rosyjskim i białoruskim sportowcom na kontynuowanie gry. Mam jednak nadzieję, że uda nam się zmienić tę sytuację. Istnieje już wiele organizacji, które starają się przedstawić wszystkie argumenty na naszą korzyść. To wyraźnie nie fair. Rosyjscy zawodnicy mają możliwość grać sobie, jakby nigdy nic. A nasi sportowcy umierają za nasz kraj" - mówi. Sama podejmowała starania, by zablokować starty Rosjan i Białorusinów, lecz były one nieskuteczne, co może zniechęcić. "Odbyłam już tyle spotkań z różnymi działaczami Komitetu Olimpijskiego i organizacji tenisowych, że szczerze mówiąc, nie mam już siły moralnej, by z nimi walczyć. Po prostu nie chcą otworzyć oczu i stawić czoła prawdzie" - wyjaśnia. Dodaje, że obecnie sytuacja w ukraińskim sporcie jest "bardzo smutna". Z jej obserwacji podejście społeczności międzynarodowej do Rosji jest negatywne. "W rzeczywistości nie są dobrze postrzegani. I to nie tylko dlatego, że większość ludzi popiera Ukrainę i chce pomóc, ale także dlatego, że przez wojnę, którą Rosja rozpętała w Europie, ceny wszystkiego, w tym benzyny, poszły w górę. Powoduje to dyskomfort u obcokrajowców, a oni rozumieją, że to przez Rosjan, więc są na nich źli" - podsumowuje. MKOl zwrócił się do ukraińskich sportowców. Co za słowa!