Aryna Sabalenka podczas wielkoszlemowego US Open w końcu dopięła swego i zajęła miejsce Igi Świątek w rankingu WTA po tym, jak zawodniczka pochodząca z Raszyna odpadła w IV rundzie rywalizacji. Białorusinka z początku nie kryła zaskoczenia takim obrotem spraw, bowiem nie spodziewała się, że jej najgroźniejsza rywalka tak szybko pożegna się z imprezą. "Nie chciałam zostać numerem jeden w ten sposób. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że Iga Świątek przegra z Jeleną Ostapenko. Chciałam, żeby wygrała, byłam pewna, że zamelduje się w finale. Na koniec było mi trochę smutno, ale jednocześnie byłam szczęśliwa, bo przez cały rok wywierałam na niej presję" - komentowała sytuację w tabeli 25-latka. Teraz Białorusinka czai się na kolejne trofeum. Przed rozpoczęciem zmagań w Chinach, tenisistka zdradziła, że chce zakończyć ten rok jako liderka WTA. Fatalne wieści dla polskich kibiców. Mecz Świątek pokryje się z siatkarzami Czarne chmury nad Aryną Sabalenką? Eksperta powiedziała o tym wprost Inne zdanie w sprawie 25-latki pochodzącej z Mińska ma z kolei była polska tenisistka i aktualnie ekspertka - Joanna Sakowicz-Kostecka. Kobieta staje na przekór słowom rywalki Igi Świątek i stwierdza, że dominacja Białorusinki nie potrwa długo. Podaje konkretny argument, który niejako obnaża formę zawodniczki. Jak twierdzi była tenisistka, u tryumfatorki Australian Open 2023 wkradają się nerwy, kiedy nie zwycięża w wielkim stylu. "Sabalenka dla siebie jest osobą, która musi dominować na korcie i najlepiej, żeby serwowała same asy (...) Wydaje mi się, że ona nie dopuszcza do siebie myśli, że tak doskonała zawodniczka, jaką ona jest, może zaserwować nieco wolniej z rotacją" - tłumaczy Sakowicz-Kostecka. Dwukrotna zwyciężczyni Wimbledonu za burtą w Pekinie. Górą Rosjanka