Klasyfikowana w rankingu WTA na 11. pozycji Raducanu zapisała się w pamięci fanów przede wszystkim dzięki zwycięstwu w ubiegłorocznej edycji US Open. Dokonała tej sztuki jako kwalifikantka, plasująca się w drugiej setce światowego zestawienia. Jest wielką nadzieją Brytyjczyków na dobry wynik w nadchodzącym Wimbledonie (przed rokiem dotarła do czwartej rundy), lecz pierwszy występ na trawie zakończył się dla niej gorzkim rozczarowaniem. "Dziwaczna kontuzja" Emmy Raducanu W pierwszej rundzie turnieju w Nottingham mierzyła się ze Szwajcarką, Viktoriją Golubic. Już w premierowym secie, przy stanie 4:3 dla rywalki zmuszona była jednak poddać pojedynek. Powód? Jak sama to ujęła, "dziwaczna kontuzja". - Chyba coś naciągnęłam, ale nie potrafię powiedzieć, co mi dolega - stwierdziła. Pytana o to, czy zdoła się wykurować na rozpoczynający się 27 czerwca Wimbledon, odpowiedziała krótko. - Nie mam pojęcia - wypaliła. To już kolejna zawodniczka z czołówki rankingu, która walczyć musi z kontuzją, a tym samym - czasem. Wcześniej pech ten dopadł światową "trójkę" - Paulę Badosę, która podczas Rolanda Garrosa doznała urazu mięśnia płaszczkowatego w prawej nodze. Jej przerwa wynosić będzie przynajmniej trzy tygodnie. W teorii - do czasu rozpoczęcia zmagań na Wyspach powinna być już w pełni sił, lecz wciąż nie jest to pewne.