Meksyk może nam pozazdrościć Igi Świątek i Huberta Hurkacza, bo sam w TOP 200 singlowych rankingów ATP i WTA ma jedynie Renatę Zarazuę, która jeszcze nigdy nie wbiła się do grona 50 najlepszych tenisistek świata. Polska może zaś pozazdrościć Meksykowi turniejów - tam w 2025 roku zaplanowane są trzy imprezy rangi WTA 500 (zakończona Merida, Monterrey, Guadalajara), a w ATP: jeden rangi 500 (Acapulco, zakończony) i 250 (Los Cabos). Polska ma jedynie trzy challengery ATP i jeden WTA, bez żadnych gwiazd. W całej swojej tenisowej historii Meksykanie nie radowali się też zbyt często wielkimi osiągnięciami swoich graczy. Jedynie Rafael Osuna zdołał wygrać wielkoszlemowy turniej w singlu, dokonał tego w 1963 roku w US Open. Wcześniej trzy razy triumfował też w deblu, wprowadził reprezentację do finału Pucharu Davisa. I jeszcze jako czynny zawodnik zginął w katastrofie lotniczej w 1969 roku, miał wtedy 30 lat. Wtedy Meksykanie radowali się też sukcesami Yolandy Ramirez - gwiazdy światowego poziomu na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. W niedzielę zmarła w rodzinnym Teziutlán w stanie Puebla, w wieku 90 lat. Yola Ramirez nie żyje. Miała 90 lat. Pierwsza wielkoszlemowa mistrzyni z Meksyku. Rząd oddał jej hołd O śmierci wybitej zawodniczki, która 1 marca świętowała urodziny, poinformował rząd stanu Puebla. Kilka lat temu meksykański serwis Oem.com.mx przypominał, że Ramirez była najwybitniejszą tenisistką w historii kraju. "Jej nazwisko wpisano do Galerii Sław Wimbledonu i Rolanda Garrosa" - przypomniano. Nieprzypadkowo, bo Yolanda w Londynie dwukrotnie grała w ćwierćfinale singla i trzykrotnie w półfinale debla. W Wimbledonie ograła m.in. Billie Jean King. Jeszcze większe sukcesy odnosiła na mączce w Paryżu: zagrała w finałach gry pojedynczej w 1960 i 1961 roku, zdobyła tytuł deblowy w 1958 roku oraz tej samej wiosny triumfowała w grze mieszanej. Debla wygrała razem z nieco młodszą od siebie rodaczką Rosą Marią Reyes, która zmarła na początku poprzedniego roku. Do tenisa trafiła przypadkowo, obserwowała z trybun starszą siostrę Carmen, którą rodzice zapisali na treningi, by zapomniała o śmierci starszego brata. "Wtedy mi się to nie podobało, po prostu towarzyszyłam mamie i siadałam, żeby oglądać siostrę" - wspominała. A później uciekała z treningów tenisowych na zajęcia pływackie, ostatecznie została jednak przy "białym sporcie". Po zakończonej karierze zajęła się szkoleniem, prowadziła m.in. Gigi Fernandez. No i wciąż grała, zdobywała mistrzowskie tytuły w światowych zmaganiach weteranów w RPA i Australii. Zmarła w niedzielę w wieku 90 lat. "Z głębokim smutkiem opłakujemy odejście Yoli Ramírez, najlepszej tenisistki z Teziutlán, która z dumą niosła imię naszego stanu na całym świecie. Jej zwycięstwa na Roland Garros i innych międzynarodowych turniejach są jedynie świadectwem jej talentu, poświęcenia i miłości do sportu. Jej dziedzictwo będzie nadal inspirować przyszłe pokolenia!" - napisano.