Dwa tytuły i koniec, porażka światowej jedynki. Była partnerka Świątek triumfuje
Rywalizacja w światowym tenisie w sezonie 2025 dobiega już końca, do rozdania zostały ostatnie ważne tytuły. Panie rywalizują w WTA 500 w Ningbo, w sobotę zostały wyłonione finalistki. W singlu o tytuł zagrają Jelena Rybakina i Jekaterina Aleksandrowa, w deblu zaś do decydującego pojedynku nie dotarła Katerina Siniakova. Liderka rankingu deblistek przerwała serię swoich zwycięstw - a triumfowała od finału US Open.

W niedzielę zakończy się przedostatni w tym roku turniej rangi WTA 500 - w chińskim Ningbo. A już następnego dnia ruszy ostatnia taka impreza w sezonie, ugości ją Tokio. Później będzie kilka dni oczekiwana na finał sezonu w Rijadzie, w tym czasie panie zagrają też w trzech zawodach rangi 250. I wszystko dobiegnie końca, na występy światowej czołówki w cyklu WTA trzeba będzie czekać do pierwszych dni stycznia następnego roku.
W Ningbo w sobotę poznaliśmy finalistki WTA 500. I przynajmniej w jednym przypadku doszło do sporej niespodzianki.
W singlu najpierw Jelena Rybakina bardzo pewnie ograła Jasmine Paolini, przedłużając swoje nadzieje na występ w WTA Finals. A później specjalizująca się w turniejach tej rangi Jekaterina Aleksandrowa zrewanżowała się Dianie Sznajder za porażkę w finale w Monterrey, tuż przed US Open.
Jeszcze ciekawej było w rywalizacji deblowej. Ostatnie miejsce w WTA Finals zapewnił sobie duet Timea Babos/Luisa Stefani. A chwilę wcześniej doszło do sporej niespodzianki.
WTA Ningbo. Porażka liderki światowego rankingu w deblu. Katerina Siniakova pokonana po 43 dniach
O miejsce w finale walczyły bowiem dwie pary: Katerina Siniakova i Hsieh Su-Wei po jednej stronie siatki oraz Nicole Melichar-Martinez i Ludmiła Samsonowa - po drugiej. Czeszka i Tajwanka wygrały w grze podwójnej łącznie 17 wielkoszlemowych tytułów, ich rywalki - żadnego.
Na dodatek o Siniakovej, nieprzypadkowo, mówi się, że w deblu jest najlepsza na świecie. Z kimkolwiek by nie grała, to i tak przeważnie triumfuje. Z Taylor Townsend dotarła do finału US Open, w Seulu była najlepsza z Barborą Krejcikovą, w Wuhanie zdobyła tytuł ze Storm Hunter.
A w Ningbo nie zdecydowała się tym razem na grę w singlu, powięciła się tylko deblowi - razem z weteranką Hsieh Su-Wei, którą polscy kibice mogą pamiętać m.in. z wielkoszlemowych zwycięstw w mikście razem z Janem Zielińskim.

Czeszka i Tajwanka wygrały wcześniej w Ningbo tylko jedno spotkanie, straciły w nim cztery gemy, później dostały walkowera. A ich rywalki: Nicole Melichar-Martinez i Ludmiła Samsonowa miały już m.in. ciężką przeprawę w pierwszej rundzie.
Kibice, którzy śledzili kiedyś mecze Igi Świątek, mogą pewnie pamiętać, że nasza najlepsza zawodniczka kiedyś wystąpiła wspólnie z Amerykanką w... Wielkim Szlemie. Gdy Polka zdobywała w Paryżu swój pierwszy tytuł, w październiku 2020 roku, jednocześnie dotarła do półfinału gry podwójnej. Właśnie w parze z Nicole Melichar.
W sobotę duet Hsieh/Siniakova wygrał pierwszego seta 6:4, zdecydowało przełamanie już w gemie otwarcia, bo do następnych w tej partii nie doszło. Później faworytki odskoczyły na 2:0 i już wydawało się, że Czeszka przedłuży swoją wspaniałą serię, trwającą od finału US Open.
Tymczasem pięć kolejnych gemów padłu łupem duetu Melichar/Samosonowa. I to one wygrały 6:3.
Decydowała więc trzecia partia, w niej Rosjanka i Amerykanka odskoczyły na 5:1, wywalczyły dwa mini breaki. I to wystarczyło, wygrały seta 10:6, sensacyjnie awansowały do finału.
A Siniakova może się już szykować do WTA Finals w Rijadzie.














