Rok temu o 15-latce z Syberii pewnie niewielu fanów tenisa słyszało. W styczniu dotarła do finału juniorskiego Australian Open, ale przegrała decydujące starcie ze swoją rodaczką i rówieśniczką Aliną Korniejewą. Ta druga powolutku przechodzi z tenisa młodzieżowego na seniorski - wygrała jeszcze zmagania w Paryżu, w Londynie była w półfinale. No i gra obecnie w zawodach ITF. Za to Andriejewa w tych niższych turniejach, organizowanych przez ITF, występowała tylko przez moment. A właściwie w tym roku tylko dwa razy, właśnie w Szwajcarii. Wygrała w Chiasso i Bellinzonie, a później pokazała się już światu w zawodach WTA. Organizatorzy BNP Paribas Warsaw Open mają problem. Co z kolejnym meczem Igi Świątek? Pierwszy taki turniej Andriejewej w tym roku. To miał być jej sukces I błyszczała - pokonywała nawet zawodniczki z TOP 20 światowego rankingu (Beatriz Haddad Maia i Magda Linette w Madrycie, Barbora Krejčíková w Wimbledonie). Grała efektownie, ofensywnie, nie miała respektu wobec rywalek ze sporym doświadczeniem. 16-latka z Krasnojarska, choć trenująca i mieszkająca we Francji, wskoczyła do czołowej setki światowego rankingu, w ostatnim notowaniu była 64. A to dało jej nawet rozstawienie w pierwszym w tym roku turnieju WTA 250, do którego przystąpiła, a drugim w karierze. Jesienią zeszłego roku grała bowiem w Monastyrze, ale wtedy uległa po zaciętym boju swojej rodaczce Anastazji Potapowej. W tym roku zrewanżowała się jej zresztą w Wimbledonie. W Lozannie Andriejewa wracała do touru - był to jej pierwszy występ po Wimbledonie. W mediach społecznościowych pojawiały się nawet zdania, że młodziutka zawodniczka może pokusić się o pierwszy triumf w zawodach WTA. Najwyżej rozstawiona Irina-Camelia Begu wycofała się jeszcze przed startem, a takie zawodniczki, jak: Elisabetta Cocciaretto czy Ana Bogdan, czyli nr 2 i 3 w Lozannie, raczej Andriejewej nie przerażają. Ona w tym roku wygrywała już z lepszymi tenisistkami. A zwłaszcza, że w pierwszej rundzie rozbiła Ukrainkę Dajanę Jastremską 6:0, 6:2 - nie pozwoliła rywalce na wygranie choćby jednego własnego gema serwisowego. Węgierka jest o blisko sto miejsc niżej od Rosjanki. I pewnie ją pokonała Dziś 16-letnia tenisistka dostała jednak zaskakującą lekcję od Węgierki Anny Bondar, dopiero 155. zawodniczki na światowych listach, choć jeszcze dokładnie rok temu była 50. Lekcję pokory, bo tak można nazwać sam przebieg meczu. Andriejewa prowadziła w pierwszym secie 3:0 z przełamaniem, później wygrywała swoje podania, aż do stanu 5:2. Wtedy jej gra się zacięła, Węgierka odrobiła straty, doszło ostatecznie do tie-breaka. W nim zaś Bondar wygrała cztery pierwsze piłki i spokojnie doprowadziła do stanu 7:3. W drugiej partii sytuacja się zresztą powtórzyła. Znów Andriejewa wygrywała z przełamaniem, tym razem 2:0. I znów zaczęła się irytować, popełniać błędy. Kiepsko serwowała, była w tym elemencie znacznie gorsza od rywalki, nie zanotowała żadnego asa. Od stanu 2:3 Bondar wygrała cztery kolejne gemy i całego seta 6:3. Łącznie zaś jej łupem padło siedem ostatnich akcji.