Czas wielkości Mirry Andriejewej w światowym tenisie kobiecym może dopiero nadejść, niemniej wyniki utalentowanej tenisistka rodem z Krasnojarska już budzą podziw. Pojawiła się w tourze ledwie półtora roku w Madrycie, jeszcze jako 15-latka - i przywitała się z rywalizacją WTA, pokonując Leylah Fernandez, Beatriz Haddad Maię i Magdę Linette. Dwie ostatnie były wówczas w TOP 20 rankingu, dziś takich "skalpów" Mirra ma już 12. I dokonała tego jako najmłodsza w tym stuleciu, pobiła wynik Coco Gauff. Poprawiła też osiągnięcie Amerykanki wchodząc do grona 20 najlepszych zawodniczek świata, dokonała tego o trzy tygodnie szybciej. Zapewne nie jest to koniec sukcesów zawodniczki z Syberii, choć od wielu miesięcy trenującej już we Francji. Rekordowy awans w rankingu WTA Mirry Andriejewej już stał się faktem. Ćwierćfinał w Ningbo wystarczył W Ningbo Mirra zaczęła turniej już jako 19. rakieta świata, choć nie widać tego było jeszcze w rozstawieniach. Musiała zacząć od pierwszej rundy, w 55 minut rozbiła Varvarę Lepchenko. Wygrała 6:2, 6:0, dopiero po raz trzeci w tym sezonie zaliczyła bajgla: wcześniej stało się to w styczniu w Australian Open z Ons Jabeur, a później w lipcu w Jassach w meczu z Leą Bosković. W środę zmierzyła się z niewiele wyżej notowaną od Amerykanki Niemką Tamarą Korpatsch, która do głównej drabinki dostała się szczęśliwie, jako "lucky loser". Zdążyła już w tym portowym mieście na wschodzie Chin przegrać 0:6, 3: z Kamillą Rachimową. I jak się okazało, w podobny sposób uległa też Andriejewej. Rosjanka zaś zanotowała bajgla w drugim kolejnym spotkaniu. Dwa bajgle z rzędu 17-letniej Rosjanki. Drugi w meczu z Niemką Korpatsch, a ta ruszyła jednak do ataku Andriejewa wygrała bowiem pierwszego seta 6:0, w zaledwie 30 minut. Nie był to mecz jednostronny, wbrew temu wynikowi, Niemka miała kilka szans, by wygrać co najmniej jednego gema. Nie udało się, zanosiło się na wielką klęskę. Tymczasem w drugiej partii młoda Rosjanka grała zupełnie inaczej, popełniała błąd za błędem. Po jej dwóch zagraniach w siatkę Korpatsch objęła prowadzenie 1:0, a za chwilę... przełamała rywalkę. Niemka uwierzyła, że jest w stanie powalczyć z czołową zawodniczką świata. Mogłaby wyrównać swój rekord kariery, bo sześć lat temu w Lugano ograła 19. wtedy na liście WTA Kristinę Mladenović. Kto wie, jakby potoczyło się to spotkanie, gdyby Niemce udało się wykorzystać którąś z szans w piątym gemie. A miała ich kilka. Świetnie się broniła, ale też potrafiła zaatakować. Kamera pokazała zafrasowaą twarz Conchity Martinez, trenerki Andriejewej, która też była zaskoczona taką zmianą ról. Mirra wytrzymała jednak tę próbę nerwów, dwukrotnie przełamała rywalkę, a później "dowiozła" zaliczkę do końca. Wygrała 6:0, 6:4. Dzięki temu już awansowała w rankingu live na 18. miejsce - niżej się nie znajdzie, co oznacza kolejny jej rekord. Jeśli wygra cały turniej, wskoczy na 15. pozycję, przed Jeleną Ostapenko. Kolejną jej rywalką będzie albo Chinka Yexin Ma, albo - co bardziej prawdopodobne - Barbora Krejcikova. O ile Czeska w ostatniej chwili nie wycofa się z rywalizacji.