Wydawało się, że to będzie przecież formalność. Kamil Majchrzak poleciał do Egiptu po to, by w dwóch turniejach ITF M25 wywalczyć komplet 50 punktów i przesunąć się w rankingu ATP w okolice 320. pozycji. A następnie, po tygodniowym odpoczynku, przez kolejny miesiąc "zaatakować" w Azji nie tylko trzecią setkę rankingu, ale może nawet jej początek. I te prognozy potwierdzał jakby pierwszy turniej, który Polak wygrał w niedzielę. Pięć spotkań "zaliczył" niemal spacerkiem, rywalom oddał zaledwie 15 gemów w 12 setach. W żadnych z tych setów rywal nie ugrał więcej niż trzech gemów. Łatwo, lekko i przyjemnie - można wręcz powiedzieć. Czech z szóstej setki rankingu zaskoczył Polaka. Zacięta walka, Majchrzak górą w pierwszym secie Trudno było spodziewać się innego przebiegu w drugim turnieju, który Polak zaczął dzisiaj, szczególnie zaś w pierwszej rundzie. Rywalem Majchrzaka, rozstawionego z piątką, był bowiem Czech Marek Gengel, 556. rakieta świata. Owszem, rok temu był o trzysta pozycji wyżej, ale nigdy niczym nie błysnął. A ostatnio zrobił sobie "drugi dom" z Szarm el-Szejk, egipskiego kurortu nad Morzem Czerwonym. Niemal bez przerwy przebywa tam od końca stycznia, wygrał trzy pierwsze turnieje, w których brał udział, ostatnio jednak doczekał się i porażek. Jak w sobotę, gdy dość gładko przegrał z Egipcjaninem Karimem Mohamedem Maamounem, którego później w finale rozbił Majchrzak. Tymczasem starcie Polaka i Czecha było niezwykle zacięte, dopiero w szóstym gemie Polak uzyskał pierwszą szansę na przełamanie rywala. Nie udało się dokonać tej sztuki, a zaraz przed podobną okazją stanął Gengel, na dodatek po podwójnym błędzie rywala. Zawodnik Mery Warszawa uzyskał w końcu breaka na 5:3, wygrał partię 6:3, ale powiedzieć, że zdominował rywala, byłoby przesadą. Czech miał zresztą okazję, by przedłużyć tego seta. 5:4 z przełamaniem, koniec meczu wydawał się bliski. I stało się coś zaskakującego Drugi set był zresztą bardzo podobny - cios za cios, Gengel uzyskiwał prowadzenie, Majchrzak za chwilę wyrównywał. Aż wreszcie Polak wykorzystał uzyskał szansę na break pointa, w dziewiątym gemie. Zmarnował pierwszą, zmarnował drugą, a trzeciej - już nie. Objął prowadzenie 5:4, a skoro miał stuprocentową skuteczność swoich podań w meczu, można było oczekiwać, że zakończy to starcie. I stał się cud, Gengel odrobił straty. A za chwilę drugi raz przełamał wielkiego faworyta, wygrał 7:5 i wyrównał bilans na 1:1. Można zakładać, że Polak miał słabszy dzień, a starszy od niego o trzy miesiące przeciwnik grał świetnie. Gengelowi wszystko zaczęło się układać, w trzeciej partii prowadził 1:0 i 40:0, miał trzy szanse na przełamanie. Nie zrobił tego, ale też żadnemu z nich nie udała się ta sztuka we wszystkich 12 gemach tego seta. Doszło więc do tie-breaka, który decydował o awansie. Był wręcz dramatyczny, choć to Polak miał rywala "na musiku'. Prowadził 6:5, 7:6, 8:7. I tę trzecią piłkę meczową w końcu wykorzystał. Po 149 minutach awansował do drugiej rundy, w której zmierzy się z 25-letnim Egipcjaninem Amrem Elsayedem. Turniej ITF M25 w Szarm el-Szejk (korty twarde). 1. runda Kamil Majchrzak (Polska, 5) - Marek Gengel (Czechy) 6:3, 5:7, 7:6 (7)