- Maja jest głodna gry i chce wrócić w rankingu na miejsce, które zajmowała rok temu - mówił Interii miesiąc temu menedżer Mai Chwalińskiej Piotr Szczypka. Rówieśniczka Igi Świątek i jej partnerka deblowa z czasów juniorskich nie poszła śladem słynnej dziś rodaczki, ale znajdowała się już w połowie drugiej setki światowego rankingu i miała za sobą całkiem udane występy nawet w turniejach Wielkiego Szlema. Na przeszkodzie w dalszym rozwoju stanęło jednak zdrowie - najpierw artroskopia kolana, a po powrocie: kilka mniejszych chorób i urazów. Wiosną Chwalińska wycofała się z turnieju w Czechach i nie pojechała na kolejny, później miała problemy z oddychaniem na Krecie, też musiała zrezygnować z gry w challengerach WTA w Ameryce Południowej. Teraz wróciła wreszcie zdrowa, skorzystała z zamrożonego rankingu, ale niewiele to pomogło. W singlu miało być trochę inaczej. Maja Chwalińska dotarła za to do finału debla 22-latka miała też w tajlandzkim Nonthaburi pecha. Zgłosiła do do dwóch rywalizacji ITF W50, w pierwszym z nich trafiła od razu na turniejową jedynkę Chinkę Yexin Ma (3:6, 4:6), w drugim zaś - na "trójkę", czyli Gerganę Topalową. Bułgarkę zdołała pokonać (6:3, 7:5), ale później nie sprostała Japonce Misaki Matsudzie (5:7, 2:6). Polka została jednak na przedmieściach Bangkoku do końca tygodnia, bo dużo lepiej poszło jej w rywalizacji deblowej. Tu stworzyła duet z Japonką Yuki Naito - wspólnie pokonały trzy kolejne przeszkody, i to bez straty seta! - zameldowały się więc w finale. W nim zaś rywalkami dwóch niewysokich tenisistek były Czeszka Anna Sisková i Rosjanka Ksenia Zajcewa. Dwa zacięte sety, oba z takim samym zakończeniem. Polka niepocieszona W 2023 roku Chwalińska trzykrotnie grała w finałach gry podwójnej - zawsze w zawodach rangi ITF. Wygrała tylko jeden z nich, w maju w Pradze, później musiała się pogodzić z porażką na trawie w Ilkley i w grudniu w Szarm el-Szejk. Teraz szanse były bardzo wyrównane, taki też był decydujący pojedynek. Było łatwo aż do półfinału. Bolesna porażka Polaka, nie zagra o trofeum Nie układał się on jednak po myśli Polki i Japonki - w trzecim gemie, gdy serwowała Chwalińska, zostały przełamane, ale tę stratę wkrótce udało się odrobić, było 3:3.Decydujący w tej partii okazał się gem numer 11, znów wtedy podawała 22-latka z Dąbrowy Górniczej. Dostały jednak dwie szanse na doprowadzenie do tie-breaka, prowadziły przy podaniu Zajcewej 40:30. I wtedy Polka najpierw nie odebrała serwisu rywalki, za chwilę zaś nie wyszedł return Japonce. W drugim secie miało być już lepiej, szybko przełamany został serwis Siskovej. I za chwilę znów był remis, kluczową piłki zepsuła Chwalińska. Miała dwa woleje stojąc przy siatce, nie zdołała zakończyć akcji, a sama otrzymała piłkę na ciało. Tym razem doszło do tie-breaka, a w nim szybko na 5:0 odskoczyły rywalki Polki i Japonki. I do końca kontrolowały już grę, zakończyły spotkanie asem Czeszki. Występy w Tajlandii Polka kończy więc z nieznacznymi awansami w rankingach WTA - w singlu będzie w okolicach 350. pozycji, w deblu - dwadzieścia miejsc wyżej. O coś więcej będzie walczyć w dwóch rywalizacjach w Portugalii - od 22 stycznia. Turniej ITF W50 w Nonthaburi (korty twarde). Finał debla Anna Sisková/Ksenia Zajcewa (Czechy/-) - Maja Chwalińska/Yuki Naito (Polska/Japonia) 7:5, 7:6 (3)