Gdy w drugiej połowie lipca Gaël Monfils przystępował do turniejów na twardych kortach w USA, zajmował 322. miejsce w rankingu ATP. To pokłosie siedmiomiesięcznej przerwy między sierpniem 2022 i marcem tego roku, ale też kłopotów w powrocie do gry. Inaczej wraca się do gry młodym zawodnikom, inaczej zaś weteranom, a takim jest juz 37-letni obecnie Francuz. Zwłaszcza, że dla niego ten ostatni rok też był niesamowity - wspólnie z żoną, znaną tenisistką, Eliną Switoliną doczekali się narodzin córki Skaï. Ukraińskiej gwieździe powrót na kort poszedł zresztą lepiej, świadczyć o tym może choćby półfinał Wimbledonu. Gaël Monfils miał zaś masę problemów, ze zdrowiem wciąż nie wszystko było w porządku. We French Open po kapitalnym spotkaniu pokonał Sebastiana Baeza (ATP 42), kibice długo wiwatowali, bo ich ulubieniec zmagał się też z urazem nadgarstka. Zresztą do starcia w drugiej rundzie z Holgerem Rune już nie przystąpił. A jest na korcie kochany za swój styl gry - porusza się jak kot, odbija czasem piłki w tak magiczny sposób, że nikt by podobnego podejścia nawet nie wymyślił. Kiedyś był znany z rozrywkowego trybu życia, odkąd poznał Switolinę to się już zmieniło. Do lipca miał ogromne kłopoty w kolejnych turniejach, niemal wszędzie przegrywał pierwsze pojedynki. Kłopoty, kontuzje, ciężki powrót. Słynny Francuz dopiął swego, w niedzielę zagra o tytuł Latem to się jednak zmieniło. Bo choć Monfils spadł do czwartej setki rankingu, to organizatorzy turniejów witają go z otwartymi rękami. Kocha go publiczność, zapewnia frekwencję. Sam zresztą korzysta z zamrożonego rankingu, ale już wkrótce nie będzie musiał. Awans do finału w Sztokholmie już daje mu 106. miejsce w rankingu, w niedzielę może być 89. A to zapewne nie koniec jego popisów. 37-latek zaczął je w Toronto, tam ograł m.in. Chrisa Eubanksa czy Stefanosa Tsitsipasa - dotarł do ćwierćfinału. W Cincinnati była trzecia runda, ale też kolejne dwa sukcesy z zawodnikami z TOP 15: Cameronem Norriem i Alexem De Minaurem. Sposób na niego znalazł dopiero Novak Djoković. W US Open, już w drugiej rundzie, wpadł na Andrieja Rublowa, tym razem nie dał rady faworytowi. Po dłuższej przerwie FRancuz wrócił do gry w Sztokholmie, tu spisuje się rewelacyjnie. Właśnie awansował do finału, co w jakimkolwiek turnieju ATP czyni nieprzerwanie od... 2005 roku. Regularny od blisko dwóch dziesięcioleci. Nastolatek z Francji zaczął od tytułu w Sopocie W czterech meczach w stolicy Szwecji 37-letni Francuz przegrał zaledwie jednego seta - tego pierwszego z Martonem Fucsovicsem. Kolejnych osiem padło jego łupem. Serba Laslo Djere (ATP 35) pokonał w półfinale dość łatwo, 7:5, 6:2, kibice byli zadowoleni. O tytuł zagra z rosyjskim kwalifikantem Pawłem Kotowem i będzie faworytem. Powalczy o swój 12. tytuł w karierze, choć przecież w finałach grał już 33 razy. Tu akurat bilans ma wyjątkowo niekorzystny - 11:22. Ważne jest co innego - Monfils potrafi jak mało kto regularnie do nich się kwalifikować. Jako 17-latek wygrał trzy pierwsze juniorskie Szlemy, wtedy zaczęła się też jego przygoda z profesjonalnym tenisem. W 2004 roku dotarł już do ćwierćfinału w Metz, zimą następnego roku triumfował w challengerze w Besançon. Latem przyjechał do Sopotu już jako gracz z czołowej setki rankingu - nad Bałtykiem wygrał swój pierwszy zawodowy turniej rangi ATP. W finale pokonał Niemca Floriana Mayera. I tak co roku był w stanie kwalifikować się do decydującego pojedynku w zmaganiach z oficjalnego kalendarza ATP. Nadal dogoniony, został jeszcze Federer. Nikt nie wie, na co będzie stać Gaëla Monfilsa w 2024 roku A to jest niezwykłe, patrząc na ilość kontuzji, których doświadczył Francuz. Ostatni finał "zaliczył" na początku poprzedniego roku w Adelajdzie, pokonał w nim Karena Chaczanowa. Później był ćwierćfinał Australian Open i awans do TOP 20 oraz... kolejne kontuzje, które zabrały mu wiele tygodni. W Sztokholmie Monfils udowodnił, że wciąż trzeba się z nim liczyć. Równie długą serię finałów w kolejnych latach - jak on - mają tylko Jimmy Connors (1971-1989) i Rafael Nadal (2004-2022), ale obaj już ich nie poprawią. Hiszpanowi tę możliwość też zabrała kontuzja, może jeszcze zagra w jakimś finale w 2024 roku, ale będzie miał już przerwę. On występował w finałach od 2004 roku, wtedy też triumfował w Sopocie, rok przed Francuzem. Przed Monfilsem pozostanie wówczas tylko równie słynny Roger Federer, grający w finałach przez kolejnych 20 lat (2000-2019).