Djoković znów zszokował świat. Kosmiczny set, a potem nagła rezygnacja
Novak Djoković rozgrywa sezon dość dziwny. Serb bowiem osiąga dobre wyniki tak naprawdę tylko w Wielkich Szlemach. Właśnie z racji na liczbę tytułów tej rangi otrzymał zaproszenie do turnieju Six Kings Slam. W półfinale przegrał 0:2 z Jannikiem Sinnerem, ale w meczu o trzecie miejsce czekała na niego rywalizacja z Taylorem Fritzem, z którym w karierze jeszcze nie przegrał. Przyszedł jednak ten pierwszy raz. Serb poddał spotkanie po trwającym 76 minut morderczym pierwszym secie.

Novak Djoković dokładnie tydzień temu pożegnał się z turniejem rangi ATP 1000 po półfinale. Serb wydawał się murowanym faworytem spotkania z Valentinem Vacherotem. Mowa w końcu o zawodniku, który w tamtym momencie plasował się dopiero w trzeciej setce rankingu ATP. Monakijczyk okazał się rewelacją turnieju, o czym przekonał się także Djoković.
Novak przegrał bowiem z Vacherotem 0:2 w półfinale i z pewnością pewien wpływ na rezultat miały problemy zdrowotne, jakich nabawił się w Szanghaju były lider rankingu ATP. Mimo tych kłopotów Djoković przyjechał do Arabii Saudyjskiej, aby zagrać w turnieju Six Kings Slam. Serb w ćwierćfinale miał wolny los, ale w półfinale musiał już uznać wyższość Jannika Sinnera.
Djoković poddał mecz. Wycieńczający set dał o sobie znać
To sprawiło, że pozostała mu walka o trzecie miejsce i znaczące nagrody finansowe. Przeciwnikiem w rywalizacji o końcowe podium był Taylor Fritz, z którym mierzył się dotychczas aż 11 razy w całej swojej karierze. Wygrał wszystkie te mecze niezależnie od trudności i wszelkich okoliczności. Trudno było spodziewać się, że tym razem Amerykaninowi uda się przełamać tę "klątwę" nawet mimo faktu, że mowa o turnieju towarzyskim.
Nikt pewnie nie oczekiwał, że będzie to spotkanie na niezwykle wysokim poziomie intensywności. Tak się jednak stało. Od pierwszej piłki panowie właściwie nie odpuszczali żadnej możliwości na zdobycie punktu. Do stanu 3:3 podający nie mieli jednak tak naprawdę żadnych kłopotów z utrzymaniem swojego serwisu. Te pojawiły się, gdy Djoković podawał ostatni raz starym kompletem piłek.
Fritz w siódmym gemie meczu wypracował sobie trzy szanse na przełamanie, ale żadnej z nich nie wykorzystał i "Nole" utrzymał podanie. Dwa następne gemy były szybkie, ale kolejne należały do tych bardzo wycieńczających. Najpierw Fritz potrzebował aż 26 akcji, aby wygrać gema na 5:5. Wówczas Djoković nie wykorzystał czterech szans na przełamanie i wygranie seta.
Gem na 6:5 dla Serba również był wycieńczający. Djoković zdołał jednak utrzymać podanie po rozegraniu aż 25 punktów, a Amerykanin tym razem zmarnował aż sześć okazji do przełamania. Ostatecznie dobrnęliśmy jednak do tie-breaka, który również rozgrywany był na "żyletki". Górą okazał się jednak Fritz, który wygrał go 7:4 i zszedł do swojej ławki, czekając na start drugiej partii.
Wówczas niespodziewanie podszedł do niego Djoković, który podał rękę i podziękował za rozegranie tego seta, a w konsekwencji poddał mecz po 76 minutach walki w całej partii i zszedł do szatni, dziękując kibicom za wsparcie z trybun. Dla Fritza to pierwsza wygrana z Serbem i oczywiście nie liczy się ona do oficjalnych statystyk prowadzonych przez ATP, ale w razie rywalizacji z Novakiem w przyszłości może pomóc mu w budowie pewności siebie.












