- Jedynym celem było po prostu nie doznać kontuzji, szczerze mówiąc. To był dosłownie jedyny cel. Oczywiście nigdy nie zamierzałem wygrać. Ale miło było trafić tam kilka piłek - choć trudno w to uwierzyć, te słowa wypowiedział uczestnik igrzysk olimpijskich w Paryżu. Takiego podejścia do występu w turnieju singlistów nie krył Matthew Ebden specjalizujący się w deblu (3. ATP). W grze pojedynczej nie brał udziału od dwóch lat i nie jest w tej chwili notowany w światowym rankingu. Pogrom w meczu Djokovicia. 6:0, 6:1. A rywal uniósł ręce w geście triumfu Dlaczego więc 36-latek nagle znalazł się na korcie w tym samym czasie i miejscu z Novakiem Djokoviciem? To kwestia nie do końca rozsądnych zasad kwalifikacji do turnieju olimpijskiego. Ebden początkowo miał status gracza rezerwowego ze względu na pozycję rankingową... w grze deblowej. Niespodziewanie dla samego siebie zastąpił Holgera Rune, który z powodu kontuzji nadgarstka zrezygnował ze startu krótko przed rozpoczęciem paryskiej imprezy. Djoković na szlaku po olimpijskie złoto. Czeka już na starcie z Nadalem - Naprawdę nie rozumiem tych zasad. To naprawdę nie jest dla mnie logiczne - tłumił irytację Djoković tuż po meczu wygranym z Australijczykiem 6:0, 6:1. Serb przystąpił do rywalizacji z ogromną determinacją. Ma na koncie 24 wielkoszlemowe tytuły, ale wciąż marzy o pierwszym w karierze tytule mistrza olimpijskiego. Wszystko wskazuje, że to jego ostatnia próba w karierze. Ebden podszedł do spotkania z legendą w zupełnie inny sposób. Nie ukrywał, że pojawił się na placu gry dla zabawy. Zachowywał się momentami lekceważąco. Jak wtedy, gdy podszedł pod trybuny i zaproponował jednemu z widzów przejęcie rakiety i zastąpienie go na korcie. - Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby to był dobry wizerunek dla tego sportu - oznajmił "Djoko". - Było wielu singlistów, którzy zasługiwali tutaj na swoją szansę. Mogli zostać wezwani, na pewno by nie odmówili. Nie pojmuję, dlaczego tak się nie stało. W II rundzie podobna historia już się nie powtórzy. Djoković zmierzy się w niej najprawdopodobniej z innym gigantem, Rafaelem Nadalem. Jedynym warunkiem jest triumf Hiszpana w niedzielnym starciu z Węgrem Martonem Fucsovicsem (83. ATP)