Tuż przed wybuchem pandemii Weronika Baszak osiągnęła największy dotąd sukces w karierze. W Melbourne dotarła do finału turnieju singlowego juniorek Australian Open, a nie była tam nawet rozstawiona. No i nikt na nią nie stawiał. Wyżej oceniano szanse m.in. Lindy Fruhvirtowej, Elsy Jacquemot, Robin Montgomery, Poliny Kudiermietowej. Dziś te zawodniczki są w pierwszej setce lub dwusetce światowego rankingu, fachowcy znają ich nazwiska. A o Baszak mieli prawo zapomnieć. Finał Australian Open dał wielką nadzieję na przyszłość. Pandemia wszystko zepsuła W styczniu 2020 roku 17-latka z Wrocławia zagrała bowiem na Rod Laver Arena finał dziewczęcego Australian Open - jej rywalką była zaledwie 14-letnia Victoria Jiménez Kasintseva z Andory. Podopieczna trenera Krzysztofa Czubaka wygrała pierwszą partię 7-5, dwie kolejne przegrała jednak po 2-6. I tak mogła się cieszyć z ogromnego sukcesu, miała szansę być pierwszą Polką, która wygrałaby w Melbourne od blisko ćwierćwiecza i czasów Magdaleny Grzybowskiej. Tyle że za chwilę szaleć zaczęła pandemia, co mocno dotknęło zwłaszcza młodych sportowców. Baszak próbowała jeszcze sił - bez powodzenia - w jesiennym juniorskim French Open, a później zaczęła szukać punktów w turniejach ITF. Ten przeskok okazał się bardzo trudny. Pierwszą rywalką, w portugalskiej Lousadzie, była Lucia Bronzetti, dziś 98. na liście WTA. Wrocławianka nie wygrywała kilku spotkań pod rząd, nie była w stanie zaliczyć jakościowego skoku, co w początkowej fazie kariery zrobiły np. Iga Świątek czy Maja Chwalińska. Niepowodzenie w singlu, sukces w deblu. To dobry prognostyk na przyszłość? W ostatnim półroczu coś jednak drgnęło, choć wiązało się z dalekimi podróżami tenisistki z Wrocławia. Zwiedzała kolejne kontynenty, w Gwalijarze w Indiach dotarła do półfinału turnieju ITF W25, niedawno była w ćwierćfinale imprezy ITF W15 w Bużumburze w Burundi. Awansowała do ósmej setki rankingu, co dało jej jedynkę w głównej drabince rywalizacji w fińskiej wiosce Vierumäki niedaleko Lahti. Tu przeżyła jednak spore rozczarowanie, przegrała pierwsze starcie ze Słowaczką Mią Chudejovą 6-2, 3-6, 3-6. Powetowała sobie to jednak w rywalizacji deblowej. W niej Baszak wystąpiła w parze z 19-letnią Estonką Anet Angeliką Koskel - do finału dostały się bez straty choćby jednego seta. Oddały rywalkom zaledwie 12 gemów. W decydującym meczu zmierzyły się z Włoszkami - Carlottą Moccią i Giulią Sophy Stefan. Zaczęło się nieciekawie, bo rywalki wygrały pierwszego gema dzięki decydującemu punktowi przy równowadze, a później wszystko się całkowicie odwróciło. Baszak i Koskel grały koncertowo - w decydujących momentach to one już punktowały. Wygrały sześć kolejnych gemów w pierwszym secie i następnych sześć w drugim. W 52 minuty zdemolowały więc Włoszki 6-1, 6-0. Dla wrocławianki to drugi sukces w turnieju ITF w deblu - długo musiała jednak na niego czekać. Poprzedni wygrała bowiem na początku 2021 roku w Szymkencie w Kazachstanie.