Daniel Michalski po raz dziesiąty w karierze wygrał imprezę rangi ITF, co akurat miało dla niego bardzo istotne znaczenia. Tenisista Mery Warszawa miesiąc temu mocno spadł w rankingu ATP, miałby problemy z dostaniem się do challengerów. Wybrał więc drogę podbudowania swojego rankingu w mniejszych zawodach, gdzie mógł liczyć na rozstawienie i był faworytem większości starć. W tej roli nie zawiódł, wygrał dwa turnieje, w kolejnym wystąpił w finale. Wrócił więc do trzeciej setki światowej listy i wkrótce czekają go już sprawdziany w bardziej prestiżowych rywalizacjach. Ekspresowy początek finału w wykonaniu Polaka. Daniel Michalski zaskoczył rywala Dziś w Santa Margherita di Pula rywalem Polaka w finale był Niemiec Sebastian Fanselow. To doświadczony gracz, ma już 31 lat i zapewne nic wielkiego w tym sporcie nie osiągnie, skoro nie udało mu się to do tej pory. Za to bardzo ekspresyjny, co chwilę pokrzykujący, wołający sędziego głównego do sprawdzania śladów na korcie. No i rzucający rakietą w trudnych momentach. Polak przy nim to oaza spokoju - może nawet czasem Michalski jest zbyt spokojny. Dziś mu to jednak pomogło. W pierwszym secie Fanselow wygrał gema na otwarcie, a później jego irytacja potęgowała się z każdą kolejną piłką. Polak miał znakomity pierwszy serwis - nie dał mu choćby jednego asa, ale powodował dużą przewagę na korcie. Michalski wygrał wszystkie punkty po pierwszym podaniu, w drugim miał dwa podwójne błędy i to właściwie wszystko, co podarował rywalowi w tej partii. Fanselow przegrał sześć kolejnych gemów, sam zakończył partię w kuriozalny sposób - przy równowadze wszystkie cztery serwisy nie trafiły w karo. Długie gemy, zacięta pierwsza część seta. I znów skończyło się tak samo Ciekawiej było w drugim secie. Michalski wygrał pierwszego gema, w drugim miał dwa break pointy. Fanselow zdołał wyrównać, bo udało mu się wejść w kort i skrócić wymiany dropszotami. Gdy razili się uderzeniami zza linii końcowej, Polak był do bólu skuteczny. Gdy Niemiec, przy równowadze, znów wyrzucił piłkę poza kort, ze złością cisnął rakietę na kort. Obronił się jednak w tym gemie, a w kolejnym miał aż siedem (sic!) piłek na pierwsze w meczu przełamania Polaka. Michalski zawsze się jednak bronił, a swoją pierwszą okazję wykorzystał wygrywającym serwisem w boczną linię. Fanselow nie poddał się jednak, mimo że mu nie szło. Sporo w tej partii było długich gemów, z pierwszych siedmiu, każdy kończył się rywalizacją na przewagi - trwały one łącznie aż 84 minuty. Dopiero ostatni w meczu był krótszy - Michalski po raz ostatni przełamał serwis Niemca i zakończył finałową potyczkę. Turniej ITF M25 w Santa Margherita di Pula (korty ziemne); finał Daniel Michalski (Polska, 2) - Sebastian Fanselow (Niemcy, 4) 6-1, 6-2.