Jako pierwszy do finału awansował - aktualny czwarty tenisista świata - Dawydienko, który pokonał w ciągu godziny i 16 minut Włocha Fabia Fogniniego 6:2, 6:3, sklasyfikowanego na 103. miejscu na świecie. - W sumie to nie był zbyt trudny mecz, chociaż dzisiaj panowały niezbyt korzystne warunki atmosferyczne. Trudno było znaleźć właściwy rytmu uderzeń i zachować koncentrację, bo bardzo często silny wiatr zmieniał kierunek lotu piłek, przez co trudniej było je dobrze trafić - powiedział Dawydienko. - Mimo tych okoliczności udało mi się zachować kontrolę nad przebiegiem gry i zwyciężyłem, ale nie jestem zadowolony. Niestety, półfinał trochę niewystarczająco pozwolił mi się przygotować do jutrzejszego finału - dodał Rosjanin, który w sobotę po południu wystąpi jeszcze w finale debla, razem z Kazachem Jurijem Szukinem. Ich rywalami będą broniący tytułu Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Najwyżej rozstawieni Polacy wygrywali ten turniej już trzy razy: w 2003, 2005 i ubiegłym roku. - Start w deblu traktuję jako zabawę, dałem się namówić na wspólną grę tutaj swojemu przyjacielowi Jurijowi, ale to wciąż dla mnie wciąż tylko hobby, choć miło, ze doszliśmy do finału. Na pewno nie jest to element przygotowań do występu na igrzyskach, raczej nowe doświadczenie, bo w przepisach deblowych sporo się zmieniło w ostatnim czasie. Jednak myślę, ze super tie-break zamiast trzeciego seta czy brak przewag w gemach to jest dobre właśnie w deblu, ale w singlu to by się nie sprawdziło - dodał Dawydienko, triumfator tej imprezy z 2006 roku. Zwycięstwo to Rosjanin odniósł na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego, gdzie turniej był rozgrywany w latach 2001-07, a od tego sezonu - jak zapewniają sponsorzy - na dobre zagości w Warszawie. Licencja na organizację obowiązuje do 2012 roku, a zmianie może ulec termin, ponieważ w przyszłym roku ATP Tour ma zamiar zreformować kalendarz rozgrywek. Fognini w tym miesiącu wrócił na korty po kilkumiesięcznej przerwie w grze spowodowanej kontuzją nadgarstka, której nabawił się w marcu. Wcześniej tylko raz dotarł do półfinału imprezy rangi ATP Tour - w lutym, w brazylijskim Costa do Sauipe. - Cieszę się, że od razu doszedłem do półfinału, bo to dobry znak przed europejską częścią sezonu. Teraz będzie sporo turniejów, więc będę miał więcej okazji, żeby nadrobić straty -powiedział Fognini, który był już 71. tenisistą świata, tuż przed kontuzją. Robredo potrzebował półtorej godziny, by wygrać z Argentyńczykiem Juanem Monaco (3.) 6:4, 6:4, który nie potrafił w sobotę poważniej zagrozić sklasyfikowanemu na 19. miejscu w rankingu ATP "Entry System" Hiszpanowi. Turniej ten zajmuje specjalne miejsce w karierze Robredo, bowiem pierwszy tytuł w cyklu ATP Tour wywalczył właśnie w Sopocie w 2001 roku. Powtórzył ten wynik w ubiegłym sezonie, a kolejną szansę będzie miał w niedzielę, choć pokonanie Dawydienki będzie wymagało lepszej gry od tej, którą prezentował w dotychczasowych pojedynkach. Najbardziej wyrównany był trzeci set, a otwierający go gem rozgrywany był przez blisko kwadrans. W tej partii doszło do czterech "breaków", w tym trzech na rzecz obrońcy tytułu, który wygrał ten turniej również w 2001 roku, odnosząc wówczas pierwsze zwycięstwo w cyklu ATP Tour. Wynik spotkań 1/2 finału gry pojedynczej: Nikołaj Dawydienko (Rosja, 1.) - Fabio Fognini (Włochy) 6:2, 6:3 Tommy Robredo (Hiszpania, 2.) - Juan Monaco (Argentyna, 3.) 6:4, 6:4