W pierwszym secie Dawidienko miał cztery "break pointy", ale wszystkie zmarnował, za to niżej sklasyfikowany Czech przełamał jego serwis, wykorzystując jedyną okazję. To wystarczyło mu do rozstrzygnięcia na swoją korzyść partii 6:4. Początek drugiego seta wskazywał na przebudzenie Rosjanina, który dość łatwo objął prowadzenie 5:2, ale wtedy wyraźnie się zdekoncentrował i zaczął popełniać niewymuszone błędy. Tę chwilę zawahania wykorzystał Vanek, doprowadzając do remisu. W dwóch kolejnych gemach lepszy okazał się jednak czwarty obecnie tenisista świata i po godzinie i 44 minutach mecz rozpoczął się jakby na nowo. W decydującej partii Vanek zupełnie się pogubił i niemal bez walki oddał rywalowi trzy pierwsze gemy, a dopiero w czwartym stawił Rosjaninowi większy opór. Jednak i tym razem przegrał swój serwis po serii równowag i przewag. Gdy wydawało się, że zaraz Dawidienko, triumfator tej imprezy z 2006 roku (wówczas rozgrywano ją w Sopocie) zakończy tę partię bez straty gema, nieoczekiwanie przegrał swoje podanie na 1:4, ale od razu odrobił stratę i po chwili zakończył trwający dwie godziny i 12 minut mecz. "Jeśli mówię słowo dom, to chyba jednak przede wszystkim myślę o Niemczech, bo kiedy się tam przeprowadziłem, szybko nauczyłem się języka i bardzo dobrze się zaaklimatyzowałem. Właśnie tam najchętniej wracam między turniejami, a tylko jak mam trochę więcej wolnego czasu, to wybieram się do Rosji. Generalnie właśnie w Niemczech czuję się najlepiej i tam pewnie zamieszkam po zakończeniu kariery" - powiedział Rosjanin, który uważany jest za jednego z najlepiej poruszających się na korcie tenisistów. Dawidienko urodził się w zachodniej Ukrainie, ale wieku 15 lat przeprowadził się do Niemiec, gdzie przez większość kariery trenuje, choć z krótką przerwą, bowiem jeszcze przed dwoma laty ubiegał się o obywatelstwo austriackie. "Moim zdaniem najszybszym zawodnikiem na świecie, jeśli chodzi o bieganie, szybkość reakcji na piłkę czy szybkość uderzenia, jest Novak Djokovic. On gra bardzo podobnie do mnie. Na drugim miejscu umieściłbym Lleytona Hewitta, ale tego sprzed kilku lat, bo teraz, to on ma na głowie inne rzeczy: żonę, dziecko, dom i tym podobne. Natomiast trzeci byłby Guillermo Coria, ale także nie obecny, tylko z najlepszego okresu w swojej karierze. Szczególnie jeśli chodzi o bieganie, to na pewno na korcie ziemnym nie miał sobie równych. Jednak ostatnio bardziej zajmowały go dziewczyny, no a przede wszystkim kontuzje" -powiedział. "No i jest oczywiście Rafael Nadal, ale to trochę inna historia. On strasznie szybko biega, ale nie tylko na korcie, także poza, a właściwie to wszędzie. Chyba wciąż jest w biegu. Czasem myślę, że to nie człowiek, tylko jakieś dzikie zwierzę z Majorki, które trudno na dłużej zatrzymać w jednym miejscu. Ta szybkość i dynamika przekłada się też na jego tenis i pewnie dlatego wygrywa z wszystkimi na "ziemi"" - dodał Rosjanin, który pierwsze duże zwycięstwo w karierze odnotował w 2002 roku, triumfując w szczecińskim challengerze Pekao Open. W piątkowym ćwierćfinale Dawidienko zmierzy się z innym Rosjaninem Jewgienijem Koroliewem, który awansował po tym jak przy stanie 7:5 i 4:0 Włoch Potito Starace, rozstawiony z numerem szóstym, zrezygnował z dalszej gry w wyniku przemęczenia. Zanim skreczował, lekarz zmierzył mu na korcie tętno, które okazało się bardzo niskie. W drugiej parze ćwierćfinałowej wyłonionej w środę zagrają Hiszpan Marcel Granollers (nr 7.), który pokonał 6:3, 6:4 Brazylijczyka Marcosa Daniela, a także Argentyńczyk Juan Monaco (3.), po wygranej z Francuzem Florentem Serrą 7:5, 6:3. Wyniki środowych spotkań drugiej rundy gry pojedynczej: Nikołaj Dawidienko (Rosja, 1.) - Jiri Vanek (Czechy) 4:6, 7:5, 6:1 Juan Monaco (Argentyna, 3.) - Florent Serra (Francja) 7:5, 6:3 Jewgienij Koroliew (Rosja) - Potito Starace (Włochy, 6.) 7:5, 4:0 - krecz Starace Guillermo Canas (Argentyna, 5.)- Marcos Daniel (Brazylia) 6:2, 6:4