"Zaczęliśmy nie najlepiej - porażka z Rosją (1:2 - PAP), z dobrze dysponowanym rywalem. +Sborna+ zawiesiła naprawdę wysoko poprzeczkę. Po prostu tego dnia sportowo rywalki były lepsze. Cieszy nas, że wywalczyliśmy w tym meczu punkt. Z Danią musieliśmy wygrać. To był nasz cel minimum: zwyciężyć w tym spotkaniu i zapewnić sobie utrzymanie w Grupie I. Dziś wydarzyła się bardzo fajna rzecz. Zwycięstwo nad faworyzowaną Ukrainą (2:1 - PAP), która była typowana do awansu do finału. To naprawdę duża rzecz" - podkreślił Celt na konferencji prasowej.Podziękował wszystkim pięciu powołanym na turniej zawodniczkom."Za zaangażowanie, za wysiłek i za serducho, które zostawiły tutaj w Zielonej Górze. To przyjemność pracować z takim zespołem" - zapewnił.Docenił także pracę całego sztabu szkoleniowego."Mam nadzieję, że rodzi się coś ciekawego. I że doświadczenie, które zebraliśmy tutaj zaprocentuje w przyszłości" - dodał.Funkcję kapitana pełni od ubiegłego roku. W poprzednim sezonie zawody Grupy I odbywały się w Tallinnie. Wówczas biało-czerwone także utrzymały się na tym poziomie rozgrywek."Chyba każdy się ze mną zgodzi, że emocji teraz, w Polsce, było zdecydowanie więcej. Tego się spodziewaliśmy. Staraliśmy się na to przygotować najlepiej jak tylko było można. Mimo że hala nie była wypełniona po brzegi, to kibice, którzy byli, stworzyli bardzo fajny klimat" - chwalił publiczność Celt.Spytany o kolejne cele swojej drużyny zachował powściągliwość."Staram się twardo stąpać po ziemi, nie składam szumnych zapowiedzi, że nie wiadomo co zwojujemy. Patrzymy realnie. To drużyna w okresie przebudowy. Mamy bardzo fajny zespół, w którym jest trochę doświadczenia i trochę młodzieńczej fantazji. Działamy krok po kroku i uważam, że na ten moment to jest bardzo fajny team" - ocenił.Jako pierwsza na kort w sobotę wyszła w ekipie gospodarzy Magdalena Fręch, której zabrakło w obsadzie w obu spotkaniach grupowych. 180. w rankingu WTA łodzianka pokonała 126. w tym zestawieniu Katerynę Kozłową 3:6, 7:5, 6:2."Sądzę, że był to mój najlepszy mecz w tym roku. Ale też nie zagrałam ich na razie zbyt wiele" - zaznaczyła Fręch.Bardzo trudne zadanie miała tego dnia zajmująca 141. miejsce w rankingu Iga Świątek. 17-letnia warszawianka zmierzyła się z 34. w tym zestawieniu Dajaną Jastremską. Polka, której w pierwszym spotkaniu z Rosją mocno dawały się we znaki nerwy, a w dwóch kolejnych było już pod tym względem znacznie lepiej - w sobotę przegrała 6:7 (2-7), 4:6."To był dla mnie trudny turniej pod względem emocjonalnym. Musiałam się przełamać, uporać z brakiem pewności siebie. Muszę też popracować nad panowaniem nad emocjami. Na koniec udało mi się to, ale szkoda, że nie było tak od początku" - zaznaczyła w rozmowie z PAP Świątek.Chwilę po singlu pojawiła się na korcie ponownie w deblu u boku Alicji Rosolskiej. Pokonały Martę Kostiuk i Kozłową 6:1, 1:6, 7:6 (7-5). W trzecim secie prowadziły 5:1, by stracić pięć gemów z rzędu. W 12. obroniły trzy piłki meczowe. W tie-breaku długo trwała zacięta walka, ale końcówka należała do Polek."Wyszłyśmy skoncentrowane na początku tego seta. Grałyśmy bardzo odważnie, piłka za piłką, agresywnie. Później pojawiło się trochę emocji i przy wolejach, które normalnie trafiam, teraz były błędy. Wtedy właściwie była bardziej walka z emocjami. Wiedziałam, że muszę się bardziej uspokoić. Tutaj podziękowania dla Igi, że +utrzymała+ do końca tego debla. Dałyśmy radę" - oceniła Rosolska.Celt został jeszcze zapytany na koniec, czy wie, jaki system będzie obowiązywał w Pucharze Federacji w przyszłym sezonie."Nie wiem. Słyszałem pogłoski, że miałoby to wyglądać teraz na kształt zreformowanego Pucharu Davisa. Nie jestem fanem takiego rozwiązania" - zastrzegł kapitan biało-czerwonych.