Danielle Collins rozgrywa ostatni sezon w karierze, co ogłosiła już na początku roku. Pod koniec maja wyjawiła, że lekarze powiedzieli jej, iż to ostatni dzwonek na to, by zajść w ciążę ze względu na chorobę. US Open, czyli jeden z czterech turniejów Wielkiego Szlema, który jest rozgrywane w jej kraju, miał być dla 11. zawodniczki rankingu WTA pięknym zwieńczeniem lat spędzonych na korcie. Tak się jednak nie stało, bo Collins już została wyeliminowana przez rodaczkę. US Open. Danielle Collins znów w akcji. Tak zachowała się po porażce Pierwszy set wyraźnie potoczył się po myśli Danielle Collins, która nie dała w nim żadnych szans o pięć lat młodszej rywalce, pewnie rozbijając ją 6:1. Później było już tylko gorzej. W drugiej partii gra wyżej notowanej z Amerykanek kompletnie się bowiem załamała. I o ile w pierwszym secie popełniła tylko osiem niewymuszonych błędów, tak wówczas naliczono jej ich aż 30. Caroline Dolehide wykorzystała to i wygrywając 7:5, przedłużyła spotkanie o decydujący trzeci set. W nim Dolehide zwyciężyła 6:4 i wyrzuciła starszą rodaczkę z US Open. Po zakończeniu spotkania miała odbyć się pożegnalna ceremonia dla Collins, która była przygotowana w przypadku jej porażki. I gdy Stacey Ann Allaster, była prezeska i dyrektorka generalna WTA od 2009 do 2015 roku chciała jej wręczyć kwiaty, Amerykanka po prostu opuściła kort i zeszła do szatni, choć Allaster była już tu obok niej. Collins rzecz jasna została zapytana przez dziennikarzy o tę sytuację na konferencji prasowej. - Tak, nadal gram w deblu i prosiłam, żeby nie dawać mi żadnych prezentów na korcie. Nie jestem kimś, kto lubi świętować swoje dokonania. Zmagałam się z poczuciem winy w związku z sukcesem i to jest coś, nad czym musiałam popracować. Więc szczerze mówiąc, nie jestem dobra w przeżywaniu, jakby, chwil skupionych tylko na mnie. Po prostu, tak, wolałabym zrobić coś takiego, może w prywatności. Ale czuję, że dostałam wystarczająco dużo uwagi, aby starczyło mi na całe życie - wyjaśniła Amerykanka, którą czeka jeszcze rywalizacja w deblu w parze z Caroline Garcią. Collins źle radzi sobie z uwagą skupioną na niej, ale ostatnią ściąga ją jak magnes Trzeba przyznać, że słowa Danielle Collins brzmią dosyć niefortunnie, jeśli spojrzymy na to, ile ostatnio działo się wokół niej. Najpierw podczas igrzysk olimpijskich Amerykanka w absurdalny sposób zaatakowała słownie Igę Świątek, zarzucąjąc jej "nieszczerość" oraz "fałszywość". Jeszcze w trakcie imprezy w Paryżu, po kreczu z Polką, tego samego dnia wystąpiła w deblu, gdzie najpierw się rozpłakała, a później rozegrała pełne spotkanie. Z kolei kilka dni temu podczas turnieju w Monterrey wdała się w sprzeczkę z kibicami. - Czemu to się dzieje? Nie rozumiem tego. Nie jest tak trudno pozwolić nam grać w tenisa i okazywać wsparcie - mówiła zirytowana Amerykanka w kierunku trybun.