Iga Świątek do Montrealu przyjechała po swoim pierwszym zwycięstwie w turnieju WTA 250 w Warszawie. Polka przyznawała, że podczas walki o tryumf we własnym domu czuła stres porównywalny do tego, jaki towarzyszył jej podczas meczów Rolanda Garrosa. Otwarcie mówiła także, że z każdym kolejnym meczem na warszawskim "hardzie" jej pewność siebie rosła, a forma była coraz lepsza. Polska tenisistka mistrzynią turnieju deblowego. Duży sukces Można liczyć, że podobna historia będzie miała miejsce także podczas turnieju w Montrealu, który odbywa się na tej samej nawierzchni. W pierwszym spotkaniu po stronie Świątek widzieliśmy podobne forehandowe problemy, jak na inaugurację walki w Warszawie. W 1/8 finału kanadyjskiej rywalizacji czekała na Polkę już jednak zdecydowanie lepsza rywalka niż te, z którymi walczyła w Polsce. Collins nie boi się Świątek Mowa rzecz jasna o Karolinie Muchovej, która postawiła Świątek zdecydowanie najtrudniejsze warunki od czasu meczów na londyńskiej trawie Wimbledonu. Ostatecznie liderka światowego rankingu w trzech setach pokonała Czeszkę i awansowała do kolejnej rundy, w której jej rywalką będzie Amerykanka Danielle Collins. Raszynianka ma dobre wspomnienia z meczami z tą zawodniczką. Wygrała dwa mecze, a przegrała jeden. Sensacja w meczu Aryny Sabalenki. Iga Świątek już bezpieczna Sama Collins prawdopodobnie nie pamiętała o jednym z meczów. Z wypowiedzi, która pojawiła się przed meczem z Polką, wynika bowiem, że Amerykanka ze Świątek mierzyła się dwukrotnie. Być może jedną z porażek zwyczajnie chciała wymazać z pamięci. Nie zmienia to jednak faktu, że 29-latka przed walką z Polką na Iga Stadium w Montrealu nie wykazuje żadnych oznak strachu. To spotkanie pierwotnie zaplanowane było na godzinie 21:00 w piątek 11 sierpnia. Wiemy już jednak, że o tej godzinie na pewno się nie rozpocznie. Rywalizację między Polką a Amerykanką zobaczymy najprawdopodobniej w okolicach północy z piątku na sobotę. Stawką jest oczywiście awans do półfinału, w którym Iga w tym turnieju nigdy wcześniej nie była.