- Walczyłam tu nie tylko dla siebie, ale dla swojego kraju - mówiła podczas ceremonii dekoracji Jastremska. Jej przemówienie było wzruszające. Z ukraińską flagą na ramionach musiała co chwila robić przerwy - łamał się jej głos, płakała. Widzowie zgotowali jej owację na gorąco. "Macie niesamowitego ducha walki" - Całą premię przekażę na ukraińską fundację, która wspomaga Ukrainę - zadeklarowała. - Jeśli Ukraińcy mnie słuchają to chciałam powiedzieć, że jesteście strasznie silni i macie niesamowitego ducha walki. Sława Ukrainie - dodała. Jastremska przystąpiła do turnieju w Lyonie z marszu. Po inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę dwie noce spędziła w podziemnym parkingu w rodzinnej Odessie. Rodzice poprosili ją, by uciekała i zaopiekowała się 15-letnią siostrą. Sami zostali w kraju. Obie Ukrainki trafiły do Francji, do Lyonu. Na miejscu dyrektor turnieju WTA 250 zgodził się przyznać jej "dziką kartę" do turnieju głównego. Z siostrą mogły też zagrać w deblu (przegrały w pierwszej rundzie). Piąty finał w karierze W singlu Jastremska zagrała jeden z najlepszych turniejów w karierze. W finale przegrała jednak z 33-letnią Chinką Shuai Zhang mimo że zwyciężyła w pierwszym secie, a w trzecim prowadziła 4:2. W końcówce rywalka wygrała jednak cztery kolejne gemy. Dla Jastremskiej był to piąty finał WTA. Triumfowała w 2019 roku w Hua Hin i Strasbourgu, a rok wcześniej w Hongkongu, przegrała w Adelajdzie i teraz w Lyonie. Od ubiegłego roku miała spore kłopoty, przez pół roku była zawieszona za doping. Przed tygodniem zajmowała 128. miejsce w rankingu WTA. Dzięki wygranej we Francji awansuje na 103. pozycję. - To był dla mnie bardzo trudny tydzień, ale dzięki wsparciu publiczności i pomocy wielu osób przeżyłam wspaniałe chwile - mówiła Jastremska. Olgierd Kwiatkowski