Zawodniczki z całego świata mają różne ścieżki prowadzenia swoich karier - niektóre starają się wycisnąć, ile się tylko da z rywalizacji juniorskiej, inne dość szybko przechodzą na pełen profesjonalizm. A są i takie, które w wieku 15 lat wygrywają zmagania z dziewczynami o trzy lata starszymi, a wkrótce słyszy już o nich cały świat. Tak było z Coco Gauff, tak jest z Mirrą Andriejewą, tak może być z Aliną Korniejewą. Monika Stankiewicz, która za kilkanaście dni stanie się zawodniczką pełnoletnią, skupiała się na rywalizacji juniorskiej. W Wimbledonie w tym roku, jako pierwsza Polka od czasów Igi Świątek, zameldowała się w ćwierćfinale singla, dalej już nie poszła śladami słynnej rodaczki, które ten turniej wygrała. Z kolei z mistrzostw Europy U-18 w Austrii przywiozła niedawno brązowy medal. Piąty profesjonalny turniej Moniki Stankiewicz. Eliminacje już za młodą Polką. Sukces! Teraz Stankiewicz zdecydowała się na start w portugalskiej miejscowości Quinta da Lago - w turnieju ITF W50. Ma skromny ranking, kręci się wokół tysięcznego miejsca WTA, ale te trudno się temu dziwić. To dla niej dopiero piąta profesjonalna rywalizacja, zbiera doświadczenie i punkty. Musiała więc przebijać się przez dwustopniowe eliminacje. W niedzielę dość łatwo uporała się z Estonką Elizabeth Jurną, pokonała ją 6:2, 6:2. Dziś poprzeczka poszła znacznie wyżej w górę - po drugiej stronie kortu stanęła Rosjanka Arina Bułatowa, która we wrześniu cieszyła się z pierwszego wygranego turnieju, pokonała też wyraźnie m.in. Zuzannę Pawlikowską. I to Rosjanka jako pierwsza zaliczyła przełamanie w tym nerwowym meczu, choć ostatecznie seta 7:5 wygrała Polka. A dlaczego nerwowym? Stankiewicz już w pierwszej partii popełniła siedem błędów serwisowych, jej rywalka zaś dwa. A w całym mecz jednak miała ich 11, druga - 8. Drugiego seta Polka przegrała 2:6, nie wykorzystała licznych szans przy serwisie rywalki. A w trzecim wszystko szło po jej myśli, wygrywała już 4:1, a Bułatowa znalazła się w opałach. Przegrywała też w kolejnym swoim gemie 15:40, do zakończenia potyczki prawdopodobnie zostało już niewiele czasu. Tyle że zaczął mocno padać deszcz i sędzia uznał, że rywalizacja staje się niebezpieczna. Deszczowa przerwa w Portugalii. Tenisistki wróciły, dokończenie meczu zajęło... 5 minut Zawodniczki opuściły więc kort, ale nawet gdy już przestało padać, długo na nim nic się nie działo. Aż w końcu przed godz. 16 pojawiły się na rozgrzewce, która trwała... dłużej niż dokończenie meczu. Mimo, że Bułatowa zdołała nawet przełamać serwis Polki. Stankiewicz wygrała bowiem pierwszą akcję, zmusiła rywalkę do zagrania w siatkę - i odskoczyła na 5:1. Wygrała też pierwszy punkt w swoim gemie, a za chwilę Rosjanka trafiła w górę taśmy, piłka przeleciała na stronę Polki, spadła gdzieś w okolicy bocznej linii. Zdaniem sędziego, trafiła w linię, Polka wskazywała na coś innego. Może się trochę zdenerwowała, bo oddał tego gema, ale za to do zera wygrała kolejnego. Rozczarowana Rosjanka rzuciła rakietą w kort, ale za chwilę podeszła do siatki i uścisnęła rękę naszej zawodniczki. Monika Stankiewicz zagra więc we wtorek lub w środę w głównej drabince portugalskiego turnieju. I zapewne za tydzień znajdzie się w TOP 1000 rankingu WTA. Turniej ITF W50 w Quinta do Lago (korty twarde). Finał eliminacji Monika Stankiewicz (Polska, 9) - Arina Bułatowa (-, 5) 7:5, 2:6, 6:2.