Decyzja o przyznaniu polskiego obywatelstwa Lindzie Klimovicovej zapadła miesiąc temu, ale dopiero teraz została dostarczona i ogłoszona. W Czechach był jedenastą rakietą, nasi sąsiedzi z południa mają aż 10 zawodniczek w TOP 150 rankingu WTA, podczas gdy my tylko trzy. Na razie, tak się przynajmniej wydaje, 20-latka większe szanse na grę w spotkaniach choćby Billie Jean King Cup będzie miała właśnie w naszych barwach. A mówimy tu o zawodniczce z dużym potencjałem, która swój błysk w juniorskich zmaganiach już miała, półfinał Wimbledonu jest tego dowodem. Zarazem takich tenisistek Czesi "wychowali" sobie w ostatnim czasie wiele, wystarczy wspomnieć: Lindę Noskovą (19 lat, WTA 27), Brendę Fruhvirtovą (17 lat, WTA 118, wcześniej 87), jej starszą siostrę Lindę (19 lat, WTA 202, niedawno 49), Sarę Bejlek (18 lat, WTA 136) czy Dominikę Salkovą (20 lat, WTA 152). O zeszłorocznej finalistce Wimbledonu Nikoli Bartunkovej nie wspominając, bo ta została zawieszona za doping. A mimo to decyzja zawodniczki, od zeszłego roku trenującej przecież w BKT Advantage Bielsko-Biała, wywołała spore poruszenie w tenisowych kręgach. Jedno o "zdradzie", inni o "kupowaniu reprezentantów". Czesi poruszeni transferem swojej zawodniczki W dyskusji pod tekstem informującym o zmianie obywatelstwa Klimovicovej na tenisportal.cz pojawiają się głosy o "zdradzie", "idź i nie wracaj" i pytania o polskich przodków, ale jest też stwierdzenie, że w naszym kraju łatwiej będzie się jej przebić. W Czechach bowiem długo była "trzecią Lindą", tą najstarszą, bo większe nadzieje wiąże się z Noskovą i Fruhvirtovą, w Polsce będzie zaś w rankingu tuż za czwartą Mają Chwalińską. Jedynie Iga Świątek, Magdalena Fręch i Magda Linette w tej chwili są wyraźnie wyżej. A to może ułatwić zawodniczce dalszy rozwój. Przypomnijmy, Klimovicova była szóstą juniorką świata, w profesjonalnej rywalizacji ma już sześć tytułów. Podobnie gorąco jest zresztą pod artykułem na Sport.cz - i tu są opinie wyrażające dezaprobatę, ale i zadające pytania o powody takiej decyzji. Jednocześnie obrywa się czeskiemu związkowi tenisowemu. "Jest to jej dobrowolna decyzja, ale ciekawi mnie, czy jej ojciec, matka, dziadek albo babcia są Polakami? Inaczej jest to kupowanie reprezentantów, jak w Kazachstanie. Bo tam tenisistki urodziły się w Moskwie i nadal tam mieszkają na stałe, a w Kazachstanie co najwyżej grają w jednym turnieju. Podobnych "zakupów" jest wiele w lekkoatletyce, głównie biegaczy z Afryki. A reprezentantów powinno się wychować lub przynajmniej powinni mieć jakieś powiązania krwi" - pisze Rudolf Kubicek. Czy Linda Klimovicova zyska na zmianie obywatelstwa tak jak zyskała Jelena Rybakina? Są pewne podobieństwa Do kwestii kazachskiej, bo przecież ten kraj reprezentują Jelena Rybakina i Julia Putincewa, odnosi się też użytkownik WilliamsOhanian na profilu Tennis Forum. "Możliwe, że zbyt wielka ilość talentów utrudnia zawodniczce przebicie się do krajowej świadomości. (...) To nie jest taka sama sytuacja, pod wieloma względami, ale zwróćmy uwagę na Rybakinę: nie miała dużej konkurencji w swojej nowej federacji, też była wschodzącą gwiazdą, gdy została kupiona przez Kazachstan" - zauważa. Rybakina, dziś czołowa zawodniczka świata, urodziła się w Moskwie i do 19. roku życia reprezentowała Rosję. W czerwcu 2018 roku zmieniła barwy, Kazachstan zaoferował jej finansową pomoc. Akurat wtedy wskoczyła po raz pierwszy do TOP 200 rankingu WTA, na 195. pozycję, a już dwa miesiące później zadebiutowała w eliminacjach Wielkiego Szlema. Klimovicova dziś jest o rok starsza niż wtedy Rybakina. Na światowej liście zajmuje 184. miejsce, najwyższe w karierze.