Niestety, finał turnieju WTA 1000 w Montrealu nie dla Igi Świątek! Liderka światowego rankingu poległa w sobotę w półfinale kanadyjskiej imprezy 2:6, 7:6 (7-4), 4:6 w starciu z reprezentantką Stanów Zjednoczonych - Jessicą Pegulą. Polka miała ogromne i wręcz kuriozalne problemy z wygrywaniem gemów przy własnym serwisie. Na przestrzeni dwóch pierwszych setów tylko dwa razy nie dała przełamać się rywalce. Mecz trwał 2 godziny i 32 minuty. Nie zapomni go również Pegula, która choć miała słabsze momenty, to jednak potrafiła wyjść obronną rękę z opresji i pokonała liderkę rankingu WTA. Równie szczęśliwy mógł być Tommy Paul, który w Toronto pokonał numer "1" rankingu ATP Carlosa Alcaraza 2:1. Ukrainka pomściła Polkę. Czekała na to wiele lat Czekali 801 tygodni. "To chore!" Taki dzień, by zawodnicy z jednego kraju ogrywali numer "1" zarówno w rankingu ATP, jak i WTA, nie zdarza się za często nawet takiej tenisowej potędze, jak USA. Jak wyliczyli statystycy z "OptaAce", po raz ostatni przydarzyło im się to... 801 tygodni temu. W 2008 roku czegoś podobnego dokonali Serena Williams i Andy Roddick, którzy pokonali odpowiednio Justine Hennin i Rogera Federera. Bardzo wymownie skomentowała to Jessica Pegula. Pogromczyni Igi Świątek na swoim profilu napisała krótko. "To chora statystyka!". Dla wszystkich amerykańskich fanów to świetne wieści, wszak zbliża się ich narodowy turniej US Open. Gdyby Pegula albo Paul wygrali, byłby to wielki triumf i powód do ogromnej radości. A gdyby udało się zdominować zarówno rywalizację mężczyzn, jak i kobiet, to byłoby coś szczególnego. Z tym aktualnie Świątek ma problem. Ekspert stawia diagnozę