Gdy Angelique Kerber ogłosiła wczesną jesienią, że na początku 2024 roku wróci do rywalizacji w turniejach WTA, pojawiły się głosy, że może być jej ciężko. Owszem, w ostatnim czasie kilka zawodniczek pokazało, że po przerwie macierzyńskiej można pokazać świetną dyspozycję, Elina Switolina błyszczała w Wimbledonie, Caroline Wozniacki pokazała się dobrej strony w US Open. Tyle że zwłaszcza w przypadku Ukrainki sytuacja wyglądała trochę inaczej - jest dużo młodsza od Kerber, inaczej jej ciało zareagowało na kilkunastomiesięczną przerwę. Nawet powrót Wozniackiej wyglądał inaczej - zagrała w trzech turniejach, znów zniknęła na dłuższy czas. Wróciła do gry w Nowej Zelandii i Australii, teraz też wciąż ma wolne. Kerber zaś próbuje grać - na razie bez efektów. - Gdy jesteś starszy, wszystko staje się trudniejsze, zaczynasz działać wolniej. Novak Djoković też mówił, że nie jest już tak szybki jak dawniej i musi szukać innych sposobów, by pokonać rywali - mówiła przed startem Australian Open Barbara Schett, zresztą dyrektorka turnieju w Linzu. Problemy Kerber, problemy Bronzetti. W Linzu grały "o przełamanie" Niemka rozegrała aż pięć spotkań w United Cup - wygrała zaledwie jedno z nich, z Ajlą Tomljanovic w półfinale. Choć był to akurat mecz kluczowy, bo gdyby nie jej zwycięstwo, Niemiec nie byłoby w finale, a później historycznego sukcesu w meczu z Polską. Tyle że w pozostałych czterech wygrała zaledwie jednego seta. Miała pojedyncze dobre momenty, w finale przeciwko Idze Swiątek dzielnie walczyła przez połowę pierwszego seta. Później jednak była już bezradna. Z Australian Open pożegnała się już w pierwszej rundzie, uległa Danielle Collins. Odpoczęła dwa tygodnie, teraz w Linzu była zdecydowaną faworytką meczu z Włoszką Lucią Bronzetti. 25-letnia rywalka jest zawodniczką co najwyżej przeciętną. Polscy kibice mogą kojarzyć ją stąd, że latem dotarła do finału turnieju w Bad Homburg, tuż przed Wimbledonem, kosztem Igi Świątek. A to dlatego, że Polka chciała jak najszybciej znaleźć się w Londynie, więc - tłumacząc to gorszym samopoczuciem - oddała rywalizację w półfinale walkowerem. Nie był to jej największy sukces Bronzetti w poprzednim roku, wcześniej wygrała bowiem imprezę WTA 250 w Rabacie. Ten rok zaczęła zaś kiepsko - wygrała w Brisbane pierwszy mecz z Ashlyn Krueger, ale trzy kolejne w Australii już przegrała. Przeciwko Arynie Sabalence ugrała ledwie trzy gemy. Angelique Kerber była w Linzu witana jak gwiazda. Z turnieju odpadła po pierwszym meczu Dziś role się jednak odwróciły, w Linzu doszło do sporej niespodzianki. Kerber w pierwszym secie wygrała tylko jednego gema, na 1:2, już po wcześniejszym przełamaniu. Zupełnie nie mogła dobrać się do serwisu Włoszki, w tej partii wygrała zaledwie dwa punkty. W drugiej zmieniło się to o tyle, że Bronzetti nie serwowała już tak dobrze, została nawet przełamana, ale podanie Niemki było jeszcze gorsze niż wcześniej. Mimo że trafiała karo pierwszym serwisem (80 procent), to rzadko przy tym punktowała (10 z 24 piłek). Włoszka odgadywała jej zamiary, skutecznie returnowała. 36-letnia tenisistka z Puszczykowa miała moment, który dawałby jej nadzieję na powrót do rywalizacji, "odłamała" Włoszkę do zera na 2:3, później obroniła dwa break pointy. I sama dostała szansę na wyrównanie na 3:3, nie wykorzystała jej. Wszystko potoczyło się już dość gładko - Bronzetti okazji nie zmarnowała, dwa ostatnie swoje gemy wygrała na sucho. Wygrała po 64 minutach 6:1, 6:3. W drugiej rundzie Włoszka zagra z rozstawioną z czwórką Belgijką Elise Mertens.