Danielle Collins nie ma ostatnio najlepszej reputacji u wielu fanów tenisa. Zła seria zaczęła się po tym, jak zachowała się w stosunku do Igi Świątek w trakcie i tuż po ich batalii w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu. Przed dwoma dniami Amerykanka podpadła także australijskiej publice. Zwłaszcza poprzez gesty, jakie wykonywała w ich kierunku po pokonaniu reprezentantki gospodarzy - Destanne Aiavy. Organizatorzy Australian Open postanowili wyznaczyć jej sobotni pojedynek z Madison Keys na Rod Laver Arena. W dodatku umieszczono go w sesji wieczornej, zaraz po spotkaniu Jannik Sinner - Marcos Giron. Obie tenisistki zaczęły wychodzić na kort około godz. 11:30 czasu polskiego. Gdy na obiekcie meldowała się Collins, kibice zgromadzeni na trybunach wkroczyli do akcji. Zaczęli buczeć na Amerykankę, chcąc ją zdeprymować jeszcze przed startem meczu. Danielle Collins nie miała łatwo na Rod Laver Arena. Publiczność była za Madison Keys Publika dawała o sobie znać także podczas pojedynku. Można było słyszeć okrzyki radości nawet po błędach Danielle. A tych nie brakowało. Już na "dzień dobry" finalistka Australian Open z 2022 roku straciła własne podanie, a później zrobiło się 2:0 dla Keys. W kolejnych minutach pojawił się break point powrotny dla Collins, jednak Madison zdołała wyjść z opresji. Poziom gry z obu stron nie powalał, obserwowaliśmy sporo pomyłek. Do końca partii nie zobaczyliśmy już jednak ani jednego przełamania, a to oznaczało triumf Keys 6:4. Druga odsłona batalii rozpoczęła się lepiej dla kontrowersyjnej Amerykanki. Po utrzymaniu własnego podania, w końcu zgarnęła także przełamanie. Spora była jednak w tym zasługa samej finalistki US Open 2017, bowiem w kluczowych momentach popełniała podwójne błędy serwisowe. Jeden z nich pojawił się przy break poincie. Młodsza z reprezentantem USA miała okazję, by natychmiast odrobić stratę przełamania, jednak nie wykorzystała żadnej z dwóch okazji. Na tablicy wyników zrobiło się już 3:0 dla Collins. Czego Madison nie udało się dokonać w trzecim gemie, ziściło się kilka minut później. 29-latka złapała swoje momentum. Nie tylko doprowadziła do wyrównania, ale wyszła także na prowadzenie z breakiem po tym, jak Danielle zamknęła gema podwójnym błędem serwisowym. Następnie udzielano pomocy Collins. Starsza z Amerykanek poprosiła o przerwę jeszcze podczas siódmego rozdania. Skarżyła się na problemy z lewym kolanem. Po kilku minutach tenisistki wróciły do gry. Keys utrzymała swój serwis i podwyższyła prowadzenie do stanu 5:3. Do końca nie obserwowaliśmy już żadnych przełamań. Ostatecznie Madison triumfowała 6:4, 6:4 i zameldowała się w czwartej rundzie Australian Open, gdzie zagra z Jeleną Rybakiną. Zmagająca się dzisiaj z problemami zdrowotnymi reprezentantka Kazachstanu uporała się w dwóch setach z Dajaną Jastremską. Gdy Danielle Collins opuszczała kort, publiczność jeszcze raz wybuczała ją na pożegnanie.